Julius Erving
Komentarze
Jak zawsze można dowolnie przejechać trasę, ważne, żeby być na mecie, czyli na Koczym. Ja sugeruję żeby osoby, które nie czują się na siłach przejechać całej trasy, przejechały jedno okrążenie z zjazdem do Kamesznicy i podjazdem pod Laliki i Ochodzitą.
U mnie w pracy niestety urwanie głowy i nie wiem czy nawet na TRR uda mi się urlop załatwić. Udanego ścigania w niedziele. Trzymam kciuki za pogodę!
Jutro startujemy bez względu na pogodę, nie ma za bardzo na kiedy przenieść w razie niepogody. Nie zapomnieć numerów sobie poprzypinać.
Jeżeli wykresy pogodowe nie kłamią to w Istebnej ma przestać padać ok godziny 8, więc może nie będzie tak źle, damy radę .
Ja tylko dodam, że mamy zawodników w drużynie, którzy mieszkają trochę km od nas i ustawili sobie wyjazd na nasze zawody, dlatego nie mogę ich zawieść i planowo mam nadzieję, że się odbędą.
Ze względu na warunki atmosferyczne startujących było jak na lekarstwo ! Byłem orędownikiem tego aby GMJ tego dnia się nie odbyło. Chociaż nie raz startowałem w gorszych warunkach , to z szacunku dla chłopaków którzy przyjechali z dalekich części Polski i mieli chęci do rywalizacji w takich warunkach i w kilku osobowym gronie , należało wystartować ! Uzgodniliśmy , że odpuszczamy ostry zjazd do Kamesznicy ( Marek gdzieś Ty był jak Prezes o tym wspomniał kilka razy ? ) i kita na Olecki . Na Ochodzitej mgła okrutna aż do Jaworzynki na 50 m ledwo było widać ! Na pierwszej sztajfie pod Koczy na drugim kółku odskoczyłem i do mety pilnowałem przewagi . Dzięki wszystkim śmiałkom za start w takich warunkach a Szymonowi i Kubusiowi za twardą walkę do samego końca . Mieliśmy wspaniały rodzinny doping na szczycie i ciastowanie wspaniałych wypieków . Prawdziwa liga mistrzów miała miejsce jednak później i tam również byłem rozgrzany do czerwoności tym razem walką z Prezesem . Super atmosfera i dobrze spędzony czas . Na ten czynnik ludzie jeszcze mają wpływ a na pogodę nie bardzo !
Bardzo żałuję, że nie mogłem wystartować. Gratuluję wszystkim startującym! Otfin pokazał klasę! Dlaczego nie wystartowałem? W sobotę na treningu użądliła mnie w prawą dłoń pszczoła. Niby nic, ale czułem się lekko osłabiony. W niedziele z rana czułem się już połamany i zdecydowałem, że w deszczu nie jadę. Dziś ręka spuchła, pojawiło się ropienie i powiększyły węzły chłonne. Z apteki zostałem skierowany na konsultacje lekarskie "bo to poważna sprawa". Lekarz przepisał mi antybiotyk i tym samym mój start na Tatrze staje pod znakiem zapytania.
Ja dziękuję wszystkim, którzy wystartowali w naszych zawodach. Pogoda nam się popsuła, ale kolarze-amatorzy to podobno są nie do zdarcia. Gratulacje dla pierwszej trójki, niestety pod Olecki mi odjechali i mimo, że się starałem, nie było mi dane ich doścignąć. Szkoda tylko, że Marek pojechał na Kamesznicę. Pod Koczy byłem jakieś 40 sek za nim i wierzyłem w to, że dojadę do niego na zjeździe do Bukovca i razem będzie raźniej gonić uciekinierów. Na pierwszym okrążeniu, wg Oli miałem tylko 2 min straty do trójki. Miejsce rewelacyjne dla mnie, ale podium było jak za dawnych, dobrych czasów blisko. Przyjechali chłopaki z centralnej Polski i pokazali, że góry im nie straszne. Co było jeszcze bardzo, bardzo fajne, to mieliśmy więcej kibiców, niż startujących, czułem się jak na Tourze. Wielkie, wielkie podziękowania, dla nich też pogoda nie była straszna, czekali kawał czasu, żeby paru wariatom pokibicować, podopingować. Super, atmosfera jak zawsze na wielki, wielki plus. A po wyścigu nie było zmiłuj, Otfin i przy stole da w kość :) Ale jak są tacy ludzie, jak Kuba, potrafią "użyć" celnych uwag. "Rozjazd" także był na piątkę. A przy tylu słodkościach było jeszcze przyjemniej. Za cały trud wielkie moje podziękowania.
A jeśli jesteśmy przy podziękowaniach. To wielkie graty dla Wojtka! Po moich ostatnich perturbacjach ze sprzętem, mój start na Czarnuli był możliwy dzięki Wojtkowi, który przełożył ze swojego sprzętu newralgiczną część do mojego.
Chciałem podziękować i pogratulować Wszystkim którzy pojawili się na starcie w ten uroczy poranek. Moi przedmówcy opisali już okoliczności przyrody które nam towarzyszyły 😉 Dla mnie, ten dzień był wyjątkowy, ponieważ 2 lata temu stałem na Kubalonce jako kibic i czułem dreszcz emocji związany z rywalizacją na trasie, był to dzień gdzie znów drgnęła we mnie struna "odpowiedzialna" za kolarstwo. Wtedy wydawało mi się niemożliwym, żebym kiedykolwiek doszedł do jakiejkolwiek dyspozycji pozwalającej przejechać chociaż taką trasę. No cóż... minęły 2 lata, spłynęło hektolitry potu, i spełniłem jedno ze swoich marzeń, stanąłem na starcie GMJ i ten fakt uznaję już za swój największy sukces 🍾 Mimo deficytu startujących, rywalizacja na trasie była twarda, każdy kilometr w tych warunkach wymagał koncentracji. Ze swojego startu jestem bardzo zadowolony, i dziękuję jeszcze raz Wszystkim, przede wszystkim Kibicom w postaci naszych Wspaniałych Rodzin, móc dzielić z Nimi takie chwile to pełnią Szczęścia 🙂