Michael Jordan
W sobotę zawodnicy ścigali się na trasie czasówki o długości 12 km. Start i meta były usytuowane w Wilczycach. Trasa była bardzo wymagająca, z kilkoma podjazdami, które bardzo dawały się we znaki przy samotnej jeździe. Temperatura 33˚C jeszcze bardziej utrudniała rywalizację. Po pokonaniu krótkiej czasówki, trudno było doprowadzić organizm do spokojnego funkcjonowania, nawet wieczorem przy zasłużonym pepe byliśmy "wyjechani".
O tym, że potrafimy walczyć w każdych warunkach i odnosić sukcesy, świadczą nasze wyniki.
Nasza mistrzyni długich dystansów, Iza Włosek, z czasem 00:22:28 i średnią prędkością 32 km/h wywalczyła 3 miejsce wśród wszystkich kobiet, a 2 w kategorii K3.
Najszybszym na trasie ITT z naszych zawodników był Darek Grelowski, który osiągnął fenomenalny czas 00:19:04 (37,73 km/h!) i zajął fantastyczne 5 miejsce OPEN oraz 3 w kategorii C, tracąc do zwycięzcy zaledwie 36 sekund! Tutaj należy dodać, że przed startem Darek miał problem z przednią elektroniczną przerzutką, która przestała działać i już wydawało się, że będzie musiał jechać na małej tarczy z przodu. Całe szczęście nasz zawodnik zresetował przerzutkę i to przyniosło spodziewany efekt, na ile wpłynęła przerwa w rozgrzewce, tego się już nie dowiemy.
Drugim z naszych zawodników na mecie był Andrzej Młynek z czasem 00:21:35 min (33,33 km/h) zajmując 23 miejsce open i 12 w kat. C. Wynik byłby o wiele lepszy, gdyby nie fatalny wypadek na trasie. Przed ostatnim podjazdem i zjazdem Andrzej na pełnej prędkości wszedł w niebezpieczny zakręt. Wtedy niestety (dodajmy, że na zabezpieczonej trasie) drogę przeciął mu samochód. Żeby nie doszło do tragicznego zderzenia, nasz zawodnik wyprostował rower i gwałtownie hamując zatrzymał się w rowie. Siłą rzeczy musiał zejść z roweru, obejść samochód oraz na nowo się rozpędzać. Niestety straty już były nie do odrobienia. Trasa była w pełni zamknięta, a kiedy zbliżał się do pechowego skrzyżowania, policjant pokazywał: "jedź".
Także bardzo dobrze z trasą poradził sobie Sebastian Matuszak, który z czasem 00:22:17 (32,29 km/h) zajął 33 miejsce open i 14 w kat. C. Wszyscy wiemy, że Bastek boryka się z problemami zdrowotnymi, a ile sił Go kosztowała ta czasówka, przekonaliśmy się dzień później.
Drugi dzień zmagań odbywał się na tych samych rundach, co sobotnia czasówka. Kategorie A, B, C, D miały do pokonania 8 okrążeń, co dawało sumę 96 km, a kategorie K1, K2, K3, K4, M i E 5 okrążeń, czyli 60 km. Warunki pogodowe były podobne jak dzień wcześniej, czyli ponad 30 ˚C.
Na krótszym dystansie wspaniale poradziła sobie Iza, która z czasem 2:00:42 i średnią prędkością 29,8 km/h zajęła 5 miejsce wśród wszystkich kobiet i 2 w swojej kat. K3. Swoje drugie miejsce zawdzięcza doświadczeniu i umiejętności rozgrywania wyścigów. Długo musiała walczyć o drugie miejsce, ale głowa u naszej Pierwszej Damy Maratonów jest na właściwym miejscu i pomimo wielkiego zmęczenia dnia poprzedniego, dała sobie w wspaniały sposób radę.
Na dłuższym dystansie na starcie stanęło trzech naszych zawodników.
Najlepiej trasę przejechał Darek Grelowski, który długo jechał w czołówce, ale zmęczenie dało o sobie znać i zawodnik przyjechał z małą stratą do najlepszych. Darek z czasem 02:47:43 (34,3 km/h) zajął 17 miejsce open, a 8 w kat. C.
Następnym zawodnikiem na mecie był Andrzej Młynek, który z czasem 03:02:29 (31,6 km/h) uplasował się na 28 miejscu open i 11 w kat. C.
Niestety trudy dnia poprzedniego oraz przebyta choroba, nie pozwoliły Sebastianowi dokończyć niedzielnej rywalizacji. Ale zdrowie jest najważniejsze i w pierwszej kolejności trzeba o nie zadbać, niekiedy rezygnując z innych priorytetów.
Starty w Wilczycach przyniosły także wielki sukces w klasyfikacji drużynowej, na sobotniej czasówce zajęliśmy 2 miejsce, a w niedzielnym wyścigu 3 miejsce! Po zawodach w okolicach Sandomierza awansowaliśmy na 3 miejsce w drużynówce całego cyklu!
Wszystkim startującym serdecznie gratulujemy świetnego wyścigu, a dopingującym nas, składamy serdeczne podziękowania. Zawodnikom także dziękujemy za fantastyczne reprezentowanie nas na odległych zawodach! Życzymy powodzenia na zbliżających się zawodach i zdrowia oraz szczęścia! Do zobaczenia na kolejnych wyścigach.
Komentarze
Gratulacje świetne wyniki, Andrzej pech, dobrze że skończyło się wyhamowaniem bo aż ciary mi przeszły jak przeczytałem takie rzeczy, przecież na czasówkach się leci i jest się pewnym że nic nie wyjedzie !! Brawo Iza super czas, Darek Androida sobie wgraj nowego do przerzutki jak Ci się wiesza :-) albo ctr+alt+delte wciskaj :-)
To ten android uratował mi sprzęt:) Upał był straszny :) W niedzielę jeszcze gorszy:
Jechałem na ten wyścig będąc dobrej wiary w wyniki drużyny i swoje. No i nie przeliczyłem się, zwycięstwa były bardzo bliskie. Świetny start Darka i Izy w czasówce, niewiele brakło do wygranej. Ja czasówkę zacząłem dość mocno, po wyjechaniu na pierwszą górkę, nie umiałem złapać oddechu i bardzo powoli się rozpędzałem, dopiero po zjeździe zacząłem normalnie pedałować. Starałem się pod górki jechać już równo, ale nie na fulla. Na zjazdach i skrzyżowaniach jechałem bez hamowania, oprócz jednego skrzyżowania. W ten feralny zakręt także wszedłem z pełną prędkością, tym bardziej, że policjant pokazywał mi "jedz". Niestety, jak się już ułożyłem w zakręcie, auto wyjechało mi z prawej strony i nie miałem szans już bardziej się położyć, musiałem wyprostować rower, krzyczałem do kierowcy "stój", całe szczęście zatrzymał się i przed jego maską przejechałem, hamując i zatrzymałem się na poboczu. Zsiadłem z roweru, obszedłem samochód i krzycząc do policjantów, co robią i od czego są, wsiadłem na rower i ruszyłem dalej. Nie miałem pretensji do kierowcy, mógł wyjechać z domu i nie wiedzieć o niczym, po drugie on mnie chyba nie widział. Ciężko było mi się rozpędzić i ostatni podjazd pokonałem dość wolno, nawet zrzuciłem z blatu. Podczas niedzielnego wyścigu przekonałem się, jak dużo straciłem, nawet na najsłabszym okrążeniu, w zakręt wchodziłem ponad 40 km/h, z zakrętu najmniejszą prędkość miałem 34, dojazd do podjazdu był w granicach 34-27, a pod górę najmniejszą miałem 16, a na ostatnim okrążeniu, kiedy miałem szansę dogonić zawodnika przede mną, a mnie gonił Wojtek Matlak, to miałem 19 km/h. A podczas czasówki prędkość spadła mi do 12. Ale mówi się trudno. Czasówka miała 12 km, ale byliśmy bardzo zmęczeni po niej, nawet wieczorem siedząc przy pepe, wszyscy odczuwaliśmy trudy czasówki. Nie wiem, czy pogoda, czy wysiłek to uczynił, ale po niedzielnym wyścigu, gdzie było 8 rund po 12 km, czuliśmy się dużo lepiej. Co do wyścigu, to w wąwozie odjechała mi pierwsza grupa, stworzyliśmy w 5, niekiedy w 8 grupkę i tak trochę współpracując jechaliśmy próbując gonić. Pod górki wydawało mi się, że są silniejsi ode mnie, ale na trzecim okrążeniu dogonili nas strażacy, startujący na 5 okrążeń i na podjazdach rozbili naszą grupę. Okazało się, że zostali za mną w wąwozie na podjeździe i już samotnie jechałem 5 ostatnich okrążeń. Kogoś tam jeszcze niekiedy dogoniłem, ale jechałem dalej cały czas sam. Na ostatnim okrążeniu zacząłem się zbliżać do jednego z zawodników, a mnie gonił także jeden. Brakło mi jeszcze jakiegoś podjazdu, żeby dojechać do niego, jak się okazało, nawet z mojej kat. Mnie także nie dogonił W. Matlak i na metę wpadliśmy w kolejności, jaka była na początku okrążenia. Ogólnie zadowolony jestem z wyników, jest pomału postęp. Dziękuję za fajne towarzystwo w Sandomierzu, nie tylko wyścigiem żyliśmy.
Brawo Wy, a dwa ostatnie zdania prezesa najlepsze:).
W niedzielę było bardzo gorącą. Na starcie w słońcu ponad 40 st. C. Jechałem od początku w pierwszej grupie. Do 70 km średnia był ponad 37 km/h. Niestety podczas pojazdu pod wąwóz na 6 rundzie wplatało nam się trochę strażaków i słabszych zawodników, którzy chcieli koniecznie się podczepić na koło, co spowodowało, że grupa odjechała, ja musiałem pociągnąć później przez ponad km, co w tym upale spowodowało, że po przekroczeniu kolejnej pętli na podjeździe zaczęły łapać mnie skurcze. I tak zostaliśmy z kolegą z kat. B we dwójkę na 2 rudny samotnie. Pozostała już tylko walka ze samym sobą i upałem. Ogólnie z występu jestem zadowolony. Sobotnią czasówkę poprawiłem o ponad 8 sekund do roku ubiegłego. Gdyby nie kłopoty z zapięciem pedałów to myślę, że urwałbym jeszcze ponad 10 s. W sobotę jechałem na 120% moich możliwości - moc generowana na podjazdach do ponad 400W, a maksymalna prawie 800W. Cieszę się również, że swoimi puntami pomogłem drużynie w skoczeniu na 3 miejsce w klasyfikacji drużynowej. Dziękuję za doping oraz miłe towarzystwo nie tylko na trasie, lecz również w Sandomierzu podczas wspólnej kolacji. Pozdrawiam i do zobaczenia.
Gratulacje za podjęcie walki z upałem i niełatwą trasą. Gratulacje dla Izy i Darka za super rezultaty oraz Andrzeja za walkę z trasą i przeciwnościami a także Sebastiana za czasówkę oraz mądrą decyzję o rezygnacji z powodów zdrowotnych. Zdrowie jest jedno a wyścigów jeszcze sporo. Czasami lepiej odpuścić jeden wyścig niż ukończyć go za wszelką cenę a później dłużej walczyć o powrót do zdrowia. Lepsze dni jeszcze nadejdą. W Klasyfikacji Drużynowej kwestia 2 miejsca jest ciągle otwarta. Rogelli Team ostatnio ma problemy ze skompletowaniem składu z pozostałe zespoły albo nie mają na tyle mocnych składów aby walczyć lub po prostu nie podejmują walki.
Dziękuję za słowa otuchy. Długo zbierałem się, aby cokolwiek napisać, bo o czym tu pisać. Pojechałem do Wilczyc, bo chciałem sprawdzić swoje możliwości, ale też dlatego, bo Sandomierz to fajna okolica. Wiedziałem, że będzie ciężko ale liczyłem, że przejadę wyścig bez problemu. Rzeczywistość okazała się dla mnie przykra, już czasówka pokazała, że nie do końca mogę dać z siebie wszystko, a miałem wrażenie jakbym jechał na wycieczce a nie ścigał się z czasem. Pomyślałem sobie, że jak będę ostatni w kategorii to następnego dnia nawet nie startuję w wyścigu. Nie byłem ostatni co mnie trochę podbudowało i dało iskierkę nadziei. Wyścig jednak okazał się zbyt trudny dla mnie. W oczekiwaniu na start na liczniku miałem temperaturę 39 st. C, ale co tam jak ruszymy będzie lepiej, w końcu stoimy w słońcu. I ruszyliśmy, start jest na podjeździe takim 6%, utrzymałem się na końcu gł grupy i jedziemy dalej, następny podjazd jest już w wąwozie i tam zacząłem tracić, złapałem się na czyjeś kółko i przejechaliśmy wąwóz. Potem trochę płaskiego w pełnym słońcu i zjazd, zakręt w prawo (ten na którym Andrzej miał na czasówce "spotkanie" z samochodem) i trochę płaskiego do następnego podjazdu, obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że odskoczyłem trochę od grupki za mną, a na przeciwko zobaczyłem, że grupa Andrzeja jest w zasięgu, miałem nadzieję, ze na podjeździe ich złapię, podjazd jednak mi przypomniał jak wyglądały moje treningi od początku kwietnia, bańka prysnęła. Na szczycie stwierdziłem, że poczekam na kolegów z tyłu i tak razem zakończyliśmy pierwsze okrążenie. Podjazd za metą pokonałem jako pierwszy z grupki, potem dałem jechać kolegom i dotarliśmy do wąwozu, troszkę odpocząłem, w wąwozie znów wyszedłem na przód, w połowie usłyszeliśmy "lewa wolna" i zaczęli nas wyprzedzać strażacy, koledzy przeskoczyli na ich koło to ja też starałem się utrzymać. U góry znowu patelnia w pełnym słońcu i zjazd, w prawo i na płaskim przed kolejnym podjazdem już poczułem, że jest niedobrze. Odpuściłem grupę i pomyślałem, że już jakimś swoim tempem przejadę te 6 okrążeń do końca. Cóż przejechałem jeszcze jedno i to trzecie okazało się finałowym, jechałem tempem wycieczkowym, a na ostatnim "podjeździe" nie mogąc utrzymać linii prostej spadłem z drogi na pobocze. Przykro mi, że nie mogłem ukończyć tego wyścigu, jest to pierwszy, którego nie skończyłem i mam nadzieję, że ostatni. Mam też nadzieję, że Tatra Road Race (zmieniam dystans z HELL na HARD) okaże się dla mnie szczęśliwy. Pozdrawiam Was i jeszcze raz dziękuję za wsparcie.
Dostaliście wycisk przez warunki termiczne ! Każdy walczył jak mógł i za to wielkie brawa ! Cieszy zwłaszcza to , że bez napinki drużyna walczy o podium .