Motywacja do wygranej jest ważna, ale motywacja do przygotowania się jest niezbędna.

Joe Paterno


Galeria Zdjęć Filmy Forum

News

TATRA ROAD RACE - HARD AS HELL

image

19.07.2019 00:05, Szatkowska Aleksandra
Na ten wyścig od początku sezonu czekała cała śmietanka kolarstwa amatorskiego w Polsce. Na wyścigu „ciężkim jak piekło” latała również cała „chmara” Jas-Kółek. I tak dobrze im poszło, że wylądowali na drużynowym podium!

Na starcie Tatra Road Race w Zakopanem zjawiło się około tysiąca kolarzy, co samo za siebie mówi jak popularny i prestiżowy to wyścig. Do wyboru zawodnicy mieli dwa dystanse po tatrzańskich szosach:

HARD o długości 56 km i przewyższeniach wynoszących ponad 1500 m

HELL o długości 121 km i przewyższeniach ponad 3200 m.

 

 

Jedyne indywidualne podium zdobyła dla nas niesamowita Angelika Tlołka, która, jak sama mówi, popełniła błąd i przespała moment ucieczki, przez co przez pół dystansu walczyła sama z trasą. Tak czy inaczej poradziła sobie znakomicie, bo w końcu góry to jej królestwo, i z fenomenalnym czasem 04:46:03 zajęła 2 miejsce wśród wszystkich kobiet na dystansie HELL oraz tym samym 2 miejsce w kategorii K3! Oprócz tego uplasowała się na 99 lokacie OPEN, czyli w 1/3 stawki!

 

Najszybciej z naszych dystans HELL przejechał Patrycjusz Urbanek, który od początku sezonu nieustannie należy do absolutnego TOP zawodników w Polsce i nie wychodzi z pierwszej dziesiątki! Patryk popełnił podobne niedociągnięcie jak Angelika i część dystansu jechał w okolicach 20 miejsca OPEN. Gdy pogoda się załamała, nasz zawodnik włączył szósty bieg i mocną, dynamiczną jazdą odrabiał powstałe straty, by ostatecznie ukończyć wyścig z fantastycznym czasem 04:04:08, co dało mu genialne 8 miejsce OPEN oraz 5 w kategorii wiekowej M3! Na tym piekielnie ciężkim wyścigu Patryk wykręcił niesamowitą prędkość średnią sięgającą prawie 30 km/h!

 

Do udanych wyścig może z całą pewnością zaliczyć Piotr Kukla, który z kapitalnym czasem 04:23:13 uplasował się na świetnym 50 miejscu OPEN oraz bardzo wysokie 6 w kategorii M2! Jednak najwięcej radości Piotrek miał po wyścigu, bo okazało się, że jego szczęśliwy numer przyniósł mu wylosowaną nagrodę w postaci bonu na sprzęt rowerowy :).

 

Kolejny udany wyścig zaliczył Grzegorz Otfinowski, któremu rewelacyjny czas 04:39:04 przyniósł 82 miejsce OPEN oraz 17 w kategorii M4.

 

Poniżej 5 godzin zszedł również Marcin Kowol, który dopiero po czasie odczuł wywrotkę na Pętli Beskidzkiej. Pomimo tego Marcin pokazał, że twardy z niego zawodnik i z pierwszorzędnym czasem 04:49:54 zajął 104 miejsce OPEN oraz 23 w kategorii M4.

 

W pierwszej połowie stawki znaleźli się także Marcin Wróbel oraz Andrzej Młynek. Nasi panowie na linii mety odnotowali świetne czasy 05:00:05 i 05:02:10, co dało im odpowiednio 130 i 144 miejsca OPEN oraz 59 w kategorii M3 i 33 w kategorii M4.

 

Pozostali nasi zawodnicy na dłuższym dystansie też poradzili sobie bardzo dobrze i uzyskali następujące wyniki:

Zbigniew Bieryt – czas 05:16:40 – 190 OPEN – 50 w kat. M4

Dariusz Puzoń – czas 05:24:02 – 211 OPEN – 61 w kat. M4

Dominik Rygała – czas 05:50:49 – 280 OPEN – 79 w kat. M4

 

 

Na krótkim dystansie także mieliśmy jedną reprezentantkę płci pięknej i nietrudno się domyślić, że była nią niezawodna Iza Włosek. Iza może być z siebie bardzo zadowolona (bo my jesteśmy bardzo!), ponieważ poradziła sobie bardzo sprawnie z trasą i z czasem 02:36:40 uplasowała się na 294 lokacie OPEN, 16 wśród wszystkich kobiet oraz 6 w kategorii K4!

 

Najszybszą Jas-Kółką na HARD był Maciej Giełzak, który trasę przejechał pierwszorzędnie i z czasem 02:27:15 zajął 207 miejsce OPEN oraz zamknął pierwszą dziesiątkę panów z kategorii M5!

 

Na tym dystansie mogliśmy także podziwiać Dariusza Potoniec i Sebastiana Matuszak. Ich chipy na mecie odnotowały czasy odpowiednio 02:34:41 i 02:46:43, co ulokowało ich na 277 i 294 miejscach OPEN. Obaj panowie rywalizowali w kategorii M4, w której zajęli odpowiednio 79 i 109 miejsca.

 

Co by tu nie mówić o rywalach, należy przyznać, że największym była pogoda, która zaprezentowała swoje wszelkie możliwości. Choć kolarze wystartowali w optymistycznych warunkach, to większość do mety dojechała po przeżyciu deszczu, gradu, silnego wiatru i temperatury sięgającej poniżej 10˚C, a szczególnie dotyczyło to śmiałków z dystansu HELL. W końcu motto wyścigu nie kłamie i oprócz przerażającego profilu trasy, zawierającego strome ścianki i trudne technicznie podjazdy, zawodnicy mogli się przejechać w niemal każdej porze roku. O tym jak w kość daje taka mieszanka świadczy ilość startujących, którzy się wycofali. Na szczęście wszyscy nasi zawodnicy do mety szczęśliwie dojechali.

 

I na koniec zostawiliśmy najprzyjemniejszą wiadomość. Choć indywidualne podium zdobyła tylko nasza Mistrzyni, to wspólnymi siłami nasi wspaniali zawodnicy zdobyli 3 miejsce w drużynowej kwalifikacji, co niewątpliwie jest przeogromnym sukcesem na tak popularnym i ciężkim wyścigu! Dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna, bo każdy zawodnik dołożył do tego swoją cegiełkę! Tym bardziej jesteśmy uradowani, gdyż prognozy przepowiadały 5 miejsce ;-).

 

Jesteśmy niesamowicie dumni z naszych zawodników i dziękujemy im, że po raz kolejny dostarczyli nam tyle radości! Bardzo serdecznie gratulujemy im cudownego występu i po raz kolejny dziękujemy za genialne reprezentowanie nas! W drużynie siła i choć zajęliśmy 3 miejsce, to każdy wie, że dzięki naszym zawodnikom jesteśmy zdecydowanym numerem jeden pod względem teamowego ducha! Czekamy na wieści z kolejnych zawodów i nie mamy wątpliwości, że jeszcze niejednokrotnie będziemy się cieszyć z sukcesów naszych cudownych Jas-Kółek!

Komentarze

19.07.2019 08:16:05,Patrycjusz Urbanek

Tatra to ostatni z moich wielkich celów na sezon 2019. Niestety już na Pętli czułem, że forma nie jest tak dobra jak jeszcze na przełomie maja i czerwca. Brakowało 10W. Niby niewiele jednak różnica wyczuwalna. Nie napawało mnie specjalnym optymizmem ale byłem zdeterminowany by wrócić do top20. Pierwszy sektor zapewniał mi komfortowy i w miarę bezstresowy początek. Od startu trzymałem się czoła grupy i było tak do trzeciego zjazdu. Zawodnik przede mną zrobił sporą dziurę i w ten sposób zakończyła się moja jazda w czołówce. On sprintem dogonił grupę a ja zostałem z Rafałem Żywotem i przez kilkadziesiąt kilometrów jechaliśmy razem. Wtedy popełniłem kolejny błąd. Do mety było 100 km i zgodnie z logiką powinienem odpuścić pogoń i poczekać na kolejną grupę. Na takim wyścigu trzeba się oszczędzać, a Rafał na podjazdach strasznie szalał. Na Pitoniówce odjechał mi na dobre 10 sekund. Nie miało to większego sensu bo wkrótce dogoniła nas kilkunastoosobowa grupa. Bardzo szybko poszło kilka ataków za którymi nie pojechałem. Złapał mnie mały kryzys. Duża grupa a w niej ludzie, których zwykle zostawiałem z tyłu. Byłem bardzo zademotywowany i pojawiły się myśli o zejściu z trasy. Całe szczęście na drugiej Pitoniówce była moja żona, której doping bardzo mi pomógł („teraz im pokaż na coś cię naprawdę stać!”). Pojawił się deszcz, a właściwe konkretna ulewa, wraz z którą odzyskałem siły. Na 30 km do mety postanowiłem jechać swoje. Na każdym podjeździe podkręcałem tempo. Powoli ale systematycznie zaczynałem odczepiać od koła kolejnych kolarzy. Na podjeździe pod Nowe Bystre zostało nas 3. Na szczycie Ostrzysz było nas dwóch (chyba najszybszy wjazd długiego dystansu tego dnia). Dogoniłem Krystiana Piróga. Z przodu widziałem dwóch uciekinierów z mojej grupy. Rozpoczynał się ostatni, długi ale mało stromy podjazd pod Gubałówkę. Od startu zaatakowałem i dwóch kolegów z JMP nie podjęło walki. Szybko dogoniłem kolejną grupę i błyskawicznie i po 5 sekundach zostawiłem ich z tyłu. Blisko szczytu widzę głównego faworyta, który ewidentnie nie ma swojego dnia i jechał w tempie rekreacyjnym. Dawałem z siebie wszystko i straciłem rachubę na jakim mogę być miejscu. Czułem „flow” i moc. Radość z wyprzedzania kolejnych rywali była bezcenna. Ostatni raz takie coś czułem na Tatrze 2018 i 17 - pray the rain! :) Szybki zjazd z Salamandy i właściwie to koniec. Zaraz po przekroczeniu linii mety podchodzi o mnie pan z kontroli antydopingowej i dowiaduje się, że jestem 5 open... w związku z czym zostałem wytypowany do badania. Moje 5 miejsce potwierdza jeden z organizatorów. Byłem bardzo szczęśliwy w końcu to najlepszy wyniki mojego życia! Kilkanaście minut później dowiaduje się, że jednak jestem 8 w open i 5 w kategorii wiekowej i badania nie będzie (bo i tak sprawdzają tylko top3). Poczułem ogromny zawód. Zamiast cieszyć się z miejsca w top10 było mi zwyczajnie smutno. Pozostała kontrola roweru w rentgenie straży granicznej. Silniczka nie znaleźli u nikogo. Zamknie to usta wielu internetowym bohaterom, którzy wszędzie widzę oszustów. Rok temu byłem 24 open/18 kategoria i celowałem w powrót do pierwszej 20. Cel zrealizowałem. Poziom sportowy prezentowany przez konkurentów był tutaj najwyższy z możliwych. Dałem z siebie 100% i ostatecznie poszło bardzo dobrze, ale... nie wracałem do domu szczęśliwy. Całej drużynie gratuluję ukończenie tego morderczego wyścigu. Wywalczyliśmy trzecie miejsce w klasyfikacji drużynowej. Możemy być dumni! Jestem przekonany, że już za rok królowa gór wróci na należny jej tron Tatry! Samo wydarzenie zostało zorganizowane niemal doskonale (coś tam na pewno można poprawić, ale jeszcze nie wiem co). Czy widzieliśmy w Polsce drugi taki wyścig gdzie na dekoracji jest prawdziwy tłum? Jestem gotów postawić tezę, że oprócz TdP zawodowcy w tym kraju nie mają takich oklasków :) Jasne, że są to sprytne zabiegi organizatorów ale przecież o to chodzi! Super, że Piotrek wylosował świetną nagrodę. Jeśli miałbym startować w ciągu tylko w jednym wyścigu to postawiłbym na Tatra Road Race! Sezon właściwie mógłbym już kończyć ale postanowiłem, że daje sobie tydzień na pełną regeneracje i próbuje zbudować formę na Istebna Road Trophy. Bardzo prawdopodobne, że zaliczę treningowo Przełomy Wisłoka. W sobotę czasówka „I Sztajfa”. Brakuje mi kropki nad i, która zapewniłaby mi pełną satysfakcje. Niby wyścig pod Javorovy okazał się szczytem mojej formy, jednak rywalizacja z Czechami nie dała mi takiej satysfakcji. Nie znam ich. Oni nie znają mnie. Nie wiemy czy pokonaliśmy kogoś przypadkowego czy super mocarza. Niestety czuję, że paliwo na ten sezon zaczyna się kończyć i nie wiem jak długo uda mi się utrzymywać wysoki poziom. Pisałem to w niedzielę, czyli dzień po wyścigu.

19.07.2019 16:26:09,MARCIN WRÓBEL

Gratulacje dla całej drużyny za dojechanie do mety i ZDOBYCIA BRĄZU pomimo załamania pogody i różnicy temperatur od 28 do 8 C ! To są właśnie góry i ich żywioł jak zjazd w potoku błota z Ostryszu....Uwierzcie mi, że przy 5% tłuszczu 40km w deszczu i niskiej temperaturze to dla mnie wyczyn, że ukończyłem w hipotermii, ale dojechałem grzejąc się później w środku lata w aucie (Aga i Otfin świadkiem) na ogrzewaniu przy 30 C ! Własnego wyniku nie będę komentował, bo mój organizm ma etap buntu od kilku lat i nie toleruje wysokich obrotów, więc zostaje mi pokonywać te trasy towarzysko i chyba powoli to ten czas by myśleć RAJDACH ;) Patrząc na listę z wynikami czołówki ciężko mi odnaleźć nazwiska, które królowały 10 czy 15 lat wstecz, kiedy ja ŻYŁOWAŁEM swój organizm ;) Każdy ma swoje 5 minut i gratuluję Patrykowi czy Amadeuszowi za wysoki poziom TOP 10, ale jak spotkam Was za 20 lat na Salmopolu to będę krzyczał z daleka szacun i chylił czoło ku dziurawej drodze :D Co do świetnej organizacji imprezy to mam przecieki, że firma Tatra Cycling Events szykuje w 2020 r szosowe wydarzenie w Beskidzie Małym na konkretnej górskiej trasie ! Gratulacje dla Wszystkich Jas-Kółkowych kozaków co mnie objechali i mojej kozicy co mnie zaś objechała ! Gratulacje też dla "tego" co by mnie na 123 km objechał, na szczęście trasa liczyła 121 km :) Pozdro dla ceprów z 2 aut, którzy w gradobiciu na 3 podjeździe pod Bachledówkę zablokowali podjazd zatrzymując się na środku podjazdu, a ja miałem uphill w błocie ! Cel na Tatrę osiągnięty. Drużynówka nasza i świetne uczucie wejść tam na podium i stać przed tyloma obiektywami ;)

19.07.2019 16:45:56,Młynek Andrzej

"To je to" można powiedzieć po TRR. Nasz cel główny w tym roku osiągnięty, trzecie miejsce drużynowo na tak trudnym wyścigu, przy takiej frekwencji i poziomie, to niewątpliwie nasz ogromny sukces. Cała czternastka spisała się na medal. Bardzo, bardzo, ale to bardzo wszystkim dziękuję. Co ważne w tym wyścigu, to że osoby z krótszego dystansu mają taki sam wkład, jak z dłuższego. A to z prostego powodu, na TRR jest limit czasowy i nie można przecenić swoich sił, dołożyć 56 km do wyniku drużyny-bezcenne. Dodam tylko, że wygraliśmy o 48 km? Kapitalne występy Angeliki, Patryka i Piotrka, reszta drużyny dała z siebie wszystko i jeszcze ciut. Ja startowałem z czwartego sektora i trochę sił mnie kosztowało nim dojechaliśmy do właściwego podjazdu pod Butorowy. Na tej górce tak dobrze mi nie poszło i dość daleko wjechałem na szczyt, zjazd nie pojechałem na tyle szybko, żeby się przesunąć do przodu, wiedziałem, że jest bardzo nierówny i nie chciałem zakończyć zbyt szybko. Później krótki, treściwy podjazd i bardzo niebezpieczny zjazd. Przed wyścigiem Patryk przestrzegł przed tym zjazdem i jechałem dość asekuracyjnie. Za jednym z zakrętów chyba z pięciu zawodników było na poboczu, chyba po przewrotce. Cały wyścig to góra-dół i tak mijałem się z co niektórymi zawodnikami, pod ścianki wyprzedzali mnie, na zjazdach lub pod łagodniejsze podjazdy (było ich niewiele) ja ich wyprzedzałem. Właściwie przez cały wyścig nie miałem grupki z którą popracowałbym trochę dłużej. Najlepiej jechało mi się ze Zbyszkiem i jednym z zawodników, ale to było krótko. Postanowiłem jechać sobie równo przez cały dystans, nie spinając się na początku. Dało to dobre efekty końcowe, większość kolarzy, która ze mną jechała choćby przez chwilę, przeważnie została. Im bliżej mety, tym więcej wyprzedzałem i powolutku piąłem się do góry. Co ważne, nie jechałem z góry, tak jak zwykle pewnie i szybko. Jakieś takie miałem obawy. Dopiero jak rozpocząłem drugą rundę, poczułem się pewniej i już zjazdy były na poziomie. Na ostatnim bufecie dostałem chyba ostatni bidon, bo kolega za mną wołał o bidon, ale go już nie dostał, to taki chyba mały minusik, co do orga. Można było dostać wodę, czy izo, ale trzeba było się zatrzymać. Na drugiej rundzie dorwała mnie ulewa, burza i silny wiatr. Miałem ze sobą kurtkę, ale musiał bym się zatrzymać, żeby ją założyć, a że aż tak zimno mi nie było i wiedziałem, że za chwilę się "bardzo zgrzeję", więc jechałem dalej i to był dobry wybór. Po wyjeździe z rundy i skierowaniu się w stronę mety, jakby jechało mi się coraz lepiej. Za Zębem skręt na Słodyczki, przedostania ścianka, tam wyprzedza mnie Agata Wawrzaszek(gratulacje za występ), później doganiam ją, zaczyna się podjazd pod Ostrzysz, znowu mnie wymija, zjazd jest po rzece płynącej z marasem, więc zjeżdżam bardzo wolno i ostrożnie, wjazd na drogę pod Butorowy i już ile mogę, tyle cisnę, prawie cały podjazd na blacie, wyprzedzam jeszcze kilku zawodników. Na zjeździe do Kościeliska mijam kolejnych dwóch, doganiam następnego, ale nie wyprzedzam go, jedzie na tyle szybko, że już za nim zjechałem do głównej. Razem jedziemy do mety, na ostatnich 200 metrach mały finisz i osiągam upragnioną metę. Finisz wyczerpał mnie do końca i pani, która wręczała mi medal musiała chwilę poczekać, aż podniosę głowę z kierownicy. Za metą doping ze strony Izy, która czekała po przejechaniu Hard. Później dekoracja, miłe chwile z całą drużyną na podium, łyk szampana i impreza w Bukowinie. Dziękuję wszystkim za występ, doping i wspaniała atmosferę nie tylko na wyścigu, ale także przez cały pobyt w Tatrach. Na pewno warto wrócić i powalczyć o coś wyżej. Za rok drugie miejsce atakujemy?

19.07.2019 17:15:32,Jaworek Wojciech

Wielkie brawa i gratulacje dla całej drużyny. Wyniki indywidualne bardzo rewelacyjne, zważywszy na fakt że pogoda zmienna była i w strugach deszczu przez jakiś czas się ścigaliście, a o przewyższeniach nie wspomnę. Wasze relacje są odzwierciedleniem tego trudnego wyścigu i jak się dobrze wczyta to widzę was w wyobraźni jak walczycie:). Pozdr.

21.07.2019 14:28:38,Kukla Piotr

Ja również gratuluję wszystkim którzy podjęli wyzwanie i zmierzyli się z trasą Tatra Road Race. Profil trasy, nawierzchnie i warunki atmosferyczne spowodowały, że był to najtrudniejszy wyścig z jakim większość z nas musiała się zmierzyć. Organizacja wyścigu dorównuje trudności i jest zdecydowanie najlepsza w Polsce. Moim zdaniem ciężko jest znaleźć jakieś minusy. Po minięciu linii mety każdy był zwycięzcą, nieważne czy ktoś zajął miejsce w czołówce czy w innej części stawki. Każdy z nas dał z siebie tyle ile mógł tego dnia i dzięki temu udało się wywalczyć 3 miejsce w Klasyfikacji Drużynowej. Tutaj każdy dołożył swoją cegiełkę a największą Dominik którego wynik zdecydował o końcowej klasyfikacji. Bardzo dobrze spisał się Patryk który jako jedyny nawiązywał walkę z czołówką wyścigu chociaż na części trasy wyścigu, bardzo dobrze spisała się także Nasza Mistrzyni która tym razem musiała uznać wyższość rywalki. Nie wiem jakie oczekiwania mieli pozostali nasi zawodnicy i dlatego nie chcę komentować pozostałych wyników.

21.07.2019 14:35:02,Kukla Piotr

Ten wyścig to był mój główny cel na ten rok. Przygotowany byłem bardzo dobrze i wszystko zależało tylko od wydarzeń na trasie i dyspozycji dnia. Zrobiłem dobrą rozgrzewkę i stanąłem na starcie w drugiej połowie 4 sektora. Gdy nadeszła pora startu i sygnał to ponad minuta minęła zanim ruszyłem. Od startu jechałem mocno, przesuwałem się do przodu i gdy w peletonie zrobiły się dziury to nie musiałem spawać i dzięki temu oszczędziłem trochę sił. Przed podjazdem pod Salamandrę będącym pierwszą wspinaczką dnia byłem w dobrym miejscu, przede mną spora liczba osób a z tyłu nikogo. Odcinek dojazdowy do pierwszego podjazdu był jednym z najlepszych początków wyścigów w jakich brałem udział, zwykle popełniałem tam masę błędów a tym razem pomijając pozycję startową nie ma nic co mógłbym zrobić lepiej. Przy tym elemencie stawiam plusa, już drugiego tego dnia. Nie chcąc powtórzyć sytuacji z Pętli Beskidzkiej gdy pierwszy podjazd pojechałem za mocno a później długo cierpiałem i dochodziłem do siebie zacząłem podjazd na mocy progowej i cały czas się jej trzymałem. Wyprzedziłem sporo osób, w tym kilku startujących z pierwszego sektora a strata do najlepszych po 5 kilometrach wynosiła już ponad 2 minuty. Zaczął się zjazd a także pierwsze tego dnia problemy. Wróciły stare czasy gdy wszyscy zostawiali mnie na zjeździe jak chcieli, aby było jeszcze ciekawiej to na bardzo nierównej nawierzchni przy zmianie przełożenia spadł mi łańcuch, nałożenie go nie było łatwą sprawą i dobre 2 kilometry jechałem bez kręcenia. Dopiero gdy droga stała się równiejsza to udało się naprawić usterkę. Straciłem na tym trochę czasu a także sił na późniejszą gonitwę. Pogoń zakończyłem dopiero na podjeździe pod Ostrysz. O odpoczynku nie było mowy bo zaczął się zjazd na którym znowu prawie zostałem odczepiony. Na trzecim podjeździe dnia starałem się przesunąć do przodu ale nie bardzo mi to wyszło. Wjechaliśmy na dobrze znaną mi drogę w kierunku Ratułowa, moja jazda wyglądała już lepiej i mogłem chwilę odpocząć. Nie przeczuwałem, że już niedługo będę skazany na samotną jazdę. Podjazd w Czerwiennem przejechałem w środku grupy a gdy skręciliśmy w boczną drogę i zrobiło się stromiej to wyszedłem na czoło i nawet zrobiłem niewielką przewagę. Nie trwało długo jak zostałem złapany i znowu znalazłem się na tyle. Kolejny podjazd był krótki i stromy. Na takich sobie nie radzę najlepiej i wjechałem z tyłu a po minięciu premii górskiej popełniłem największy błąd. Odpuściłem na moment i zrobiła się różnica którą powiększył zjazd. Od tego momentu już jechałem głównie solo. Oczywiście próbowałem gonić, złapałem najpierw jednego a następnie drugiego zawodnika ale pogoń nie mogła się udać bo czekał nas trudny technicznie zjazd do Skrzypnego. Po zjeździe na moment zostałem zmieniony na czele i to był koniec współpracy w tej grupce. Na podjeździe pod Pitoniówkę chciałem wykrzesać z siebie więcej i gdy tylko nachylenie wzrosło to swobodnie odjechałem i dokładając do pieca zbliżyłem się do grupy której dałem wcześniej odjechać na około 15 metrów. Ta różnica była za duża do zniwelowania na zjeździe i byłem skazany na dalszą solową jazdę. Zjazdy mi tego dnia potwornie nie wychodziły i szybko straciłem grupę z pola widzenia. Przewaga jaką udało się im wypracować była tak duża, że pomimo mocnej jazdy i łapania pojedynczych zawodników większe skupisko kolarzy zobaczyłem dopiero na podjeździe pod Czerwienne. Gdy zaczynałem ten podjazd to grupka była już w połowie wzniesienia. Jechałem cały czas swoje, noga pracowała jakby lepiej niż wcześniej i dzięki temu dystans szybko leciał. Na bufecie wymieniłem bidon, zjadłem arbuza i jechałem dalej. Starałem się jechać cały czas równie mocno jak wcześniej i nawet to wychodziło. Zjazdy o ile to możliwe były jeszcze gorsze niż wcześniej co nie wpłynęło zupełnie na moją motywację a tylko powiększyło moją stratę do najlepszych. Z ulgą dojechałem do początku podjazdu na Pitoniówkę gdzie znowu mogłem nadrobić trochę czasu. Wjechałem równie mocno jak za poprzednim razem i zbliżyłem się po raz kolejny do grupy ale jej nie złapałem. Zjazd jakby poszedł odrobinę lepiej. Zbliżyłem się do kilku zawodników a na kolejnym podjeździe już ich miałem. Po trzech godzinach jazdy zaczęło padać. Byłem na to przygotowany i dlatego moja wydajność nie spadła. Przed Czerwiennem zbliżyłem się do grupy, na podjeździe wyprzedziłem i na ostatni bufet wjechałem samotnie Ponowna zmiana bidonu, banan i kierunek meta. Na rozjeździe miałem około 25 minut straty do najlepszego zawodnika. Pomimo deszczu sprawnie dostałem się do Zębu i zacząłem zjazd do Nowego Bystrego. Wyprzedziłem kilka osób, o dziwo w deszczu nie zjechałem gorzej niż w suchych warunkach. Do mety zostało około 20 kilometrów z kilkoma podjazdami. Pierwszy z nich to znany mi odcinek w kierunku Butorowego z inną, dosyć trudną końcówką. Wjechałem całkiem sprawnie i znowu wyprzedziłem kilka osób a czułem się cały czas dobrze. W międzyczasie przestało już padać ale ciężkie chmury wciąż wisiały w powietrzu. Odcinka do Butorowego nie znałem zupełnie, dwa kolejne podjazdy były ciekawe. Dokładnie takie jak lubię i na jakich tego dnia czułem się najlepiej. Jechałem swoje i wyprzedzałem kolejnych zawodników. Na szczycie ostatniej tego dnia premii górskiej znowu zaczęło padać i droga w dół przypominała rzekę. Dosyć szybko i bezpiecznie zjechałem do Dzianisza. Ostatni podjazd zupełnie mi nie podszedł. Nie umiałem jechać odpowiednio mocno a rezerwy sił były. Puściłem tylko jednego zawodnika, sam dogoniłem kilku, ktoś dojechał z tyłu i ostatni zjazd zaczynaliśmy w 7 osób. Puściłem się bardzo odważnie w dół i w Kościelisku było nas dwóch. Na finiszu nie miałem najmniejszych szans więcej postanowiłem dać mocną zmianę przed wjazdem na metę. Droga cały czas biegła w dół, utrudnienia na drodze spowodowały, że dwukrotnie musiałem hamować. Po skręcie na ostatnie 400 metrów zacząłem tracić. Na długim finiszu byłem w stanie wygenerować ponad 450 Wat co okazało się za mało i straciłem 5 sekund. Na mecie byłem zadowolony ale i zmęczony. Zrobiłem swoje, popełniłem trochę błędów przez które straciłem trochę czasu, pod wieloma względami moja jazda nie była wzorowa ale byłem na tyle skuteczny aby pojechać na miarę ambicji, możliwości i oczekiwań. Mijając metę zrealizowałem kolejny cel, ukończyłem ten piekielnie trudny wyścig. W nagrodę dostałem piękny medal. Niestety szybko się wychłodziłem i nie czułem się za dobrze. Szybko oddałem numer z pleców, zjadłem kilka kawałków arbuza i zdecydowałem, że najpierw pójdę na posiłek a później pojadę na ciepły prysznic. Trochę czasu zajęło oddanie roweru do depozytu i zejście w miejsce gdzie dostępny był posiłek. Tutaj kolejne zaskoczenie, samoobsługa, można sobie było nabrać tyle makaronu i sosu z mięsem ile się chciało a i dokładka była możliwa. Ja wsunąłem jedną dużą porcję. Gdy chciałem sobie sprawdzić dane w liczniku to okazało się, że po raz kolejny licznik nie zapisał mi dobrze aktywności. Jest to już kolejny wyścig z którego nie mam pełnych danych a co za tym idzie, nie mogę dokładnie przeanalizować jazdy i wyszukać rzeczy które musze poprawić. Dużo lepiej mi się zrobiło gdy zobaczyłem wyniki. W kategorii zameldowałem się na 6 miejscu, tym samym co tydzień temu na Pętli Beskidzkiej z mniejszą stratą do podium. Trochę gorzej wyglądało to w OPEN gdzie sklasyfikowano mnie jako 40 zawodnika. Przed sezonem postawiłem sobie za cel miejsce w najlepszej 10 kategorii wiekowej na tym wyścigu i to się udało zrealizować. Na dzień dzisiejszy mam też zapewniony pierwszy sektor startowy na następny rok. Aby go utrzymać będę musiał zanotować solidne wyniki na początku przyszłego sezonu co przy odpowiednim treningu jest całkiem możliwe. Własne cele zrealizowałem, pojechałem całkiem dobry wyścig i jestem bardzo zadowolony.

21.07.2019 17:51:09,Młynek Andrzej

Piotrek Pętlę i TRR pojechałeś rewelacyjnie, a zjazdy nie tylko Tobie w tym dniu nie pasowały, ja dopiero na drugiej rundzie zjeżdżałem na miarę swoich umiejętności, wcześniej nie wiedziałem czego się spodziewać na nich, a też nie chciałem zbytnio ryzykować. Myślę, że to nie były Twoje błędy, tylko bezpieczeństwo.

26.07.2019 19:00:42,Angelika Tlołka

Tegoroczny wyścig Tatra Road Race był jak zawsze wyjątkowy. UWIELBIAM go! Te podjazdy w otoczeniu Tatr są dla mnie wyjątkowo lekkie. Byłam świetnie przygotowana i pod kątem przygotowań nie mam sobie ABSOLUTNIE NIC do zarzucenia. Przespałam jednak moment ucieczki bo byłam pewna, że dojdę koleżankę w jednym miejscu. Niestety uciekła mi ona z grupą na odcinku zjazd<->prosty dojazd. Ja zostałam sama bo wszyscy "umarli" na Pitoniówce. Jednak dzielnie jechałam nie zwracając na nic uwagi. W ogóle nie czekałam na jadących za mną z tyłu kolarzy i dobrze zrobiłam, poniewaz ŻADEN z nich nie dogonil mnie do linii mety - przez ponad 60 km! Jechałam sobie spokojnie już od pewnego momentu, ponieważ wiedziałam że strata jest zbyt duża. I tak z nogi na nogę dojechałam do mety. W ogóle nie byłam zmęczona i to akurat było takie smutne, bo na tym wyścigu zawsze się wymeczylam za wszystkie czasy. A w tym roku mogłam spokojnie jechać jeszcze dalej i dalej... Czuję więc niedosyt bo powinnam się choć trochę zmeczyc... Ale to nic nadrobię z całą pewnością w przyszłym roku! Wyciągnęłam już wnioski ze swojego błędu i znowu jestem mądrzejsza. To co mi się BARDZO podobało to kontrola antydopingowa! Jak ZAWSZE prekursorem takich rzeczy jest rodzina CYCLING EVENTS!! Sa bezapelacyjnie NAJLEPSI w organizowaniu imprez kolarskich i WSZYSCY inni powinni brać z nich przykład! Zwyciezcą KAŻDEGO wyścigu powinien być ten, kto uczciwie na to pracuje! I tutaj o to zadbano - BRAWO! Miło mi bardzo, że W KOŃCU!!!! Udało mi się namówić Was na, start w tym wyścigu! A to, że zajęlismy III miejsce drużynowo to jest niesamowita sprawa! Gratuluję WSZYSTKIM i każdemu z osobna za udział i walkę na trasie, bo wspólnie zapracowalismy na ten sukces! Brawo! Wyścig na NAJWYŻSZYM poziomie, najlepsza organizacja, zabezpieczenie trasy, atmosfera i ludzie! Już tęsknię... Jednak Pitoniówka okazała się zbyt krótka w tym roku, ale jestem na dobrej drodze załatwienia tego podjazdu x 4 na rok przyszły zamiast krótkiej Bachledówki x3 :) Gratulacje dla wszystkich - szczególnie dla Twardziela PATRYKA-SZACUN i UZNANIE!

02.08.2019 07:44:59,Dariusz Grelowski

Brawo i gratulacje dla całego teamu


Najbliższe treningi


Ostatni trening
Trening 51 - pożegnanie roku
Dnia 31.12.2024
Godzina: 11:00



zobacz wszystkie

Najbliższe treningi juniorzy


Ostatni trening juniorzy
68 trening- szosa
Dnia 11.11.2024
Godzina: 11:00



zobacz wszystkie

Najbliższe zawody

Najbliższe utramaratony


Ostatnie zawody
:01.01.1970 01:00
Rozegrano


Ostatnie ultramaratony
:01.01.1970 01:00
Rozegrano

zobacz wszystkie



Marzena Erm



Od 2004 roku we wrześniu spotykamy się na "Rajdzie z metą na Równicy". Zbiórka jest na placu autobusowym przy KWK "Zofiówka". Wspólnie jedziemy do mostu w Ustroniu, gdzie zaczyna się podjazd pod Równicę. Po drodze można w każdym miejscu do nas dołączyć. Start wspólny do wyścigu jest na początku mostu i ścigamy się do linii poboru opłat na Równicy (5 km). Po przyjechaniu wszystkich uczestników udajemy się na mały poczęstunek do schroniska. Zapraszamy wszystkich chętnych.

logo


Ustroń, ul. Skalica

ostatnie wyniki


Stowarzyszenie Klub Kolarski JAS-KÓŁKA zrzesza amatorów dwóch kółek. Naszą kadrę tworzą zarówno rowerzyści, którzy cenią sobie przejażdżki po okolicy, jak i Ci, którzy lubią się pościgać w różnych amatorskich wyścigach. Organizujemy treningi, obozy oraz wyścigi w wspólnym gronie, na które zapraszamy wszystkich chętnych. Członkostwo w klubie jest dla wszystkich, którzy zaakceptują Statut i uchwały oraz uzyskają akceptację Zarządu. Jednym zdaniem - JAS-KÓŁKA jest otwarta dla wszystkich.

skład

19 stycznia 2013r. odbyło się zebranie założycielskie, na którym klub, w obecności 22 osób, przyjmuje oficjalną nazwę Stowarzyszenie Klub Kolarski JAS-KÓŁKA. W skład zarządu wchodzą: Andrzej Młynek - prezes, Eugeniusz Małyjurek - członek, Dariusz Puzoń - członek. Zaś Komisję Rewizyjną tworzą: Marcin Kowol - przewodniczący, Bartłomiej Pala - członek, Piotr Piwoński - członek. 22 lutego zostajemy zarejestrowani w Urzędzie Miasta, otrzymujemy numer ewidencyjny 44. 1 marca otrzymujemy REGON nr 243193367, a 4 marca NIP nr 6332231649. 3 marca startuje strona internetowa www.jas-kolka.pl.
W dniu 26.10.2024r. odbyło się zebranie sprawozdawczo-wyborcze, na którym podsumowano ostatnie cztery lata i wybrano nowe władze klubu. Po wspólnym głosowaniu na stanowisku Prezesa pozostał Andrzej Młynek, do Zarządu zostali powołani Dariusz Puzoń oraz Dominik Rygała, a do Komisji Rewizyjnej Maciej Przekwas, Eugeniusz Małyjurek i Piotr Szajter.

statut