Julius Erving
Pierwszego dnia, czyli w piątek, zawodnikom przyszło zmierzyć się z czasówką o długości 11,6 km i przewyższeniami sięgającymi ponad 500 m!
Prawdziwego czadu dał Marcin Wróbel, który wykręcił fenomenalny czas 00:29:50, dzięki czemu uplasował się na bardzo wysokim 49 miejscu OPEN oraz 20 w najsilniejszej kategorii wiekowej M3!
Na tak prestiżowych zawodach nie mogło zabraknąć naszej Mistrzyni, która po zeszłotygodniowym nieukończonym wyścigu miała zdecydowanie zaostrzony apetyt na rywalizację z prawdziwego zdarzenia! Choć Angelika woli zdecydowanie dłuższe etapy, to jednak w czasówce poradziła sobie fantastycznie i z rewelacyjnym czasem 00:33:02 zajęła 110 miejsce OPEN oraz 2 miejsce wśród kobiet, przegrywając o 1 minutę i 26 sekund.
Natomiast Maciej Giełzak i Dariusz Potoniec także sprawnie przejechali trasę czasówki i z czasami 00:38:27 oraz 00:41:42 zajęli odpowiednio 148 i 159 miejsce OPEN oraz 14 w kategorii M5 i 61 w kategorii M4.
Drugiego dnia trasa liczyła prawie 10 razy więcej niż prolog, na dodatek z nieba nadal lał się żar. Trasa o łącznej długości 102,7 km i przewyższeniach prawie 1300 m mogła przyprawić niemal o zawał, szczególnie jeśli ktoś spojrzał na jej profil. Góra, dół, góra, dół i ani chwili wytchnienia.
Tym razem Angelika Tlołka nie dała nikomu szans i odebrała rywalce żółtą koszulkę liderki, odrabiając z nawiązką stratę! Nasza Różowa Błyskawica wycisnęła z siebie 300% mocy i wykręciła kapitalny czas 02:49:16, czym ulokowała się na 64 miejscu OPEN oraz oczywiście zwyciężyła wśród kobiet z przewagą 5 minut i 42 sekund! Na dodatek Angela osiągnęła niesamowitą prędkość średnią wynoszącą... ponad 36 km/h! Patrząc na wyniki przecieramy oczy ze zdumienia, chociaż powinniśmy przecież być przyzwyczajeni do tego, co Mistrzyni wyprawia na rowerze!
Drugiego dnia świetnie poradził sobie Marcin Wróbel, którego czip na kresce odnotował czas 02:59:34, dzięki czemu uplasował się na 94 miejscu OPEN oraz 35 w kategorii wiekowej M3! Jego prędkość średnia także jest godna podziwu, bo wyniosła ponad 34 km/h.
W sobotę na trasie również mogliśmy oglądać Macieja Giełzak i Darka Potoniec, których bardzo dobre czasy 03:21:10 i 03:46:40, które zapewniły im odpowiednio 131 i 144 miejsca OPEN oraz 11 w kategorii M5 i 51 w kategorii M4.
Finał odbył się w niedzielę i był zdecydowanie najcięższy ze wszystkich trzech etapów. Dystans podobny do sobotniego, bo 106,3 km, jednak przewyższenia o 40% większe, bo wyniosły ponad 1800 m! Profil trasy wygląda jak EKG kolarza, który musiał się zmierzyć z trasą – uwierzcie na słowo, że dla zwykłego śmiertelnika wygląda obłędnie...
Osobiście zadajemy sobie jedno pytanie – jakim cudem zawodnicy mieli siłę wstać i pomaszerować na start? Tak też zrobiła nasza Mistrzyni i choć w sobotę dosłownie wypruła sobie przysłowiowe flaki, to w niedzielę zrobiła to drugi raz! Angela etap dosłownie połknęła w genialnym czasie 03:20:01, czym zapewniła sobie zwycięstwo wśród kobiet z przewagą 5 minut i 45 sekund! Oprócz tego zajęła 72 miejsce OPEN, a prędkość średnia jaką odnotowała oscylowała w granicach 32 km/h!
Kolejny rewelacyjny występ zaliczył również Marcin Wróbel, który linię mety przejechał w czasie 03:18:42, co pozwoliło mu zająć 52 miejsce OPEN oraz 21 w kategorii M3! Jego prędkość średnia znów była godna podziwu i sięgnęła 32 km/h!
Także ten etap z powodzeniem ukończyli Maciej Giełzak oraz Dariusz Potoniec, których czasy odpowiednio 03:59:30 i 04:27:09 pozwoliły zająć 124 i 132 pozycje OPEN oraz 10 w kategorii M5 i 47 w kategorii M4.
W klasyfikacji generalnej całej imprezy nasi zawodnicy osiągnęli następujące rezultaty:
Nasza absolutnie i niezaprzeczalnie najlepsza Mistrzyni Angelika Tlołka z łącznym czasem 06:41:40 i przewagą 10 minut i 22 sekund odniosła spektakularne zwycięstwo wśród wszystkich kobiet, natomiast wśród wszystkich zawodników ulokowała się na bardzo wysokiej 58 pozycji!
Marcin Wróbel uzyskał łączny czas 06:48:07, czym zapewnił sobie świetną 66 pozycję OPEN oraz 26 wśród rówieśników z kategorii M3.
Suma czasów Macieja Giełzak wyniosła 07:59:08, dzięki czemu zajął 123 miejsce OPEN i 11 w kategorii M5.
A Dariusz Potoniec wszystkie etapy przejechał w czasie 08:55:32, plasując się tym samym na 131 lokacie OPEN oraz 46 w kategorii M4.
O tym jak piekielny weekend przygotowali dla kolarzy organizatorzy Nowy Targ Road Challenge świadczy fakt, że aż 37 zawodników nie ukończyło wszystkich 3 etapów. Na szczęście cała nasza czwórka Jas-Kółek dojechała za każdym razem do mety, z czego jesteśmy niesamowicie dumni, bo samo ukończenie wszystkich etapów to ogromne osiągnięcie!
Serdecznie gratulujemy kolejnego zwycięstwa do kolekcji Angeliki, a chłopakom świetnego występu! Pękamy z dumy, że mamy takich cudownych zawodników, którzy ciągle osiągają sukcesy! Życzymy, aby wszystkie zawody były tak udane, jak te!
Komentarze
Brawa dla całej ekipy:))
Angelika wielkie, wielkie gratulacje, to co zrobiłaś na drugim etapie jest fenomenalne. Wyścigi wygrywa się nogami i przede wszystkim głową, a tą masz nie od parady. Czytając wyniki drugiego etapu, zastanawialiśmy się jak tam było. Miejsce i pozostawieni w tyle co niektórzy zawodnicy, łamało nam głowy. Teraz już wiem, że to był chyba najlepszy Twój występ, przynajmniej w tym sezonie. Chylę nisko czoła. A co do drugiego etapu, to trzeba tutaj podkreślić występ, a przede wszystkim postawę Marcina. Ktoś, kto popatrzy na wyniki, powie, o co chodzi? Otóż, Marcin będąc w grupce za naszą mistrzynią, pracował na czele grupy mając na kole dziewczyny, które rywalizowały z Angeliką, a na dodatek były między nimi te, które wypisywały bzdury na temat wyścigów kolarskich, w temacie, który długo jeszcze będziemy mieć w pamięci. Gratulacje dziewczyny, miałyście bardzo dobrego pomocnika, a jednak nie dałyście rady. Może następnym razem pomyślicie, nim coś napiszecie. Mam nadzieję, że któraś z Was to przeczyta. Marcin mimo słabszego dnia, zrobiłeś świetną robotę. Brawa dla Maćka i Darka za występ w tak trudnym wyścigu. Duma mnie rozpiera z Takiej Drużyny.
Hej ;) Dzięki Jas-kółki za doping i gratulacje! To mój drugi występ w imprezie Tatra Cycling Events, która jest zorganizowana na naprawdę wysokim poziomie na zabezpieczonej trasie! Dodam, że startowałem na tym samym rowerze co rok temu po modyfikacji kasety na górską i lżejszych szybszych kolach ;) 1 etap czasówka - kiedyś to uwielbiałem, aktualnie brakuje mi 100 watt pod nogą by to wygrać, więc biorę 49 open z uśmiechem. 2 etap - start został opóźniony i długie wyczekiwanie w piekącym słońcu mocno sponiewierał chyba pół peletonu łącznie ze mną! Na 15 km widziałem jak odjeżdża mi żółty damski trykot na ramie 44cm :P Smutny widok dla mnie, kiedy głowa chce, a ciało ma "zjazd" i spadam 2 peletony dalej. Po solowym 1 kółeczku w swoim tempie lekko się regeneruje i od 40km do 102km staram się już pracować na korzyść swojej grupy, kasując po drodze tzw "spady" i jeden mniejszy peleton ;) To etap na którym już sprzedawałem swój rower, wyrzuciłem wszystkie bidony dzieciakom i ustawiłem w głowie 2-tygodniowy urlop od kręcenia ;) Szacun dla Angeli za dołożenie mi 10 minut na tak nudnej sprinterskiej trasie! Ja muszę mieć bardzo trudną technicznie, krętą i interwałową trasę by wypracować przewagę, a to świadczy tylko o tym, że "SZOSA" nie jest dla mnie idealnym rozwiązaniem ;) Po takim występie do 3 dnia rywalizacji podchodziłem z dużym dystansem i obawą o bombę, zgon, skurcze i zejście z trasy. Do startów byliśmy solidnie przygotowani jak na nasze możliwości pod kątem logistyki, własnych sprawdzonych posiłków (soków i szejków), współpracy na kwaterze w rozładunku czy sprzątaniu tego bajzlu, a także w najważniejszym aspekcie regeneracji ( poza snem 22-6 ) naszych kończyn łącznie z chłodzeniem, rozciąganiem, wałkowaniem czy kąpieli solankowej. 3 etap o 10 rano daje większą ochłodę na starcie co powoduje, że pierwszy wąski, stromy podjazd przechodzę z delikatną rezerwą nad jadącą naszą liderką ;) Moment ten wykorzystuje Alina i dzielnie siedzi mi na kole - Szacun! Po zjeździe już jadę solo i albo spawam 150 metrów do peletonu, albo jadę swoje i czekam, aż mnie łyknie peleton! Łyka mnie szybciej niż myślę! Tym sposobem stety, albo niestety znajduję się w grupce 20-osobowej z faworytkami wyścigu Angelą i Aliną ;) Niestety na 35 km facetów ponosi fantazja i myślą, że ciasny zakręt 100-stopni w terenie zabudowanym połkną przy 40km/h ! Tym sposobem gość prostuje zakręt, a dziewczyną ze strachu spadają łańcuchy, gdzie Alina miała mniej szczęścia i niestety musiała zejść z roweru by go nałożyć! Wielka szkoda, bo został jej 1 Pan do pomocy by dojść nasz peleton, ale bez skutku. Niedzielny profil był tym królewskim, choć jak dla mnie ponownie za dużo płaskiego. Na drugim krótkim podjeździe przed metą poszło już tempo całej stawki, a ja testuję czy mam zapas pod nogą. Przechodzę wysoko, wypłaszczenie poprawiam i wykorzystuję moment kiedy zawodnicy puszczają korby przed 1 km do mety ;) Wrzucam na oko jakieś 4,5 kiloWata i pokonuję finałową ściankę jako pierwszy z 20-osobowej grupki na pocieszenie 3-dniowych zmagań ;) Czy jest to trudna etapówka 318km i 3500 up ? Zdecydowanie nie! O tej porze 10 lat wstecz ukończyłem jedną z najtrudniejszych etapówek w Europie kultowe mtb trophy- 11000 przewyższeń na 300km i to potrafi zabić kolarza! Pozdrawiam i do zobaczenia na Pętli Beskidzkiej :D
Piękna relacja, wielkie dzięki, jesteśmy znowu trochę mądrzejsi w temacie wyścigu.
Kronika Marcinie powyścigowa pierwsza klasa ! Szału nie ma , na 318 km przewyzszenie tyle co na 130 km TRR . Pojechałeś tak jak mogłeś na chwilę obecną a będzie jeszcze lepiej bo w kalendarzu nadciagają monumenty dla górali . Wielkie brawa . Nasza Mistrzyni udowodniła że bez jakiegokolwiek "wsparcia"jest dominatorką kobiecego kolarstwa amatorskiego . Apel dla hejterów ; Tak będzie jeszcze długo na wieki wieków . Amen !
Gratulacje dla ekipy za ukończenie NTRC 2019! Angelika jak zawsze bezkonkurencyjna. W samym wyścigu bardzo zawodzi mnie trasa. Czasówka jest górska ale później jest już co najwyżej pagórkowato :( Za to trasa Pętli Beskidzkiej zapowiada naprawdę epickie ściganie i walkę o przetrwanie. 140 km i ponad 3000 metrów w pionie.
Gratulacje dla Wszystkich !!