Jean-Claude Killy
Klasyk Kłodzki od lat niezmiennie czaruje widokową trasą po polskich i czeskich stronach Gór Orlickich i od lat daje w kość zawodnikom trudnymi podjazdami oraz dziurawymi zjazdami. Ale to wszystko urok Klasyka w Zieleńcu, którego to była już 15 edycja!
Zawodnicy mieli do wyboru 3 dystanse: MINI (70 km), MEGA (114 km) oraz GIGA (167 km). Na dolnośląskich szosach pojawiły się także dwie Jas-Kółki, które przywiozły ze sobą dwa pudła!
Obydwoje wybrali najdłuższy wariant trasy i oprócz sporej ilości kilometrów do pokonania mieli ponad 3100 m przewyższeń!
Grzegorzowi Otfinowskiemu stroje klubowe dodały takich skrzydeł, że podczas jazdy w ścisłej czołówce wyścigu uciekł rywalom i tak się rozpędził, że... pomylił trasę. Na szczęście naprawił swój błąd i pomimo pomyłki wykręcił naprawdę fenomenalny czas 05:44:37, o czym świadczy kapitalne 4 miejsce OPEN oraz 3 w kategorii wiekowej M4! Oprócz tego na tej morderczej trasie osiągnął niesamowitą prędkość średnią wynoszącą 29 km/h!
Natomiast po kolejne zwycięstwo sięgnęła niekwestionowana liderka Pucharu Polski w Supermaratonach, czyli nie kto inny jak nasza niesamowita Iza Włosek! Iza po raz kolejny pokazała, że niestraszny jej żaden dystans, a przewyższenia nie robią na niej większego wrażenia, bo osiągnęła kapitalny czas 06:59:04 oraz świetną prędkość średnią 24 km/h, czym zapewniła sobie zwycięstwo OPEN wśród wszystkich kobiet oraz oczywiście w swojej kategorii K4! Tym samym jeszcze dalej odleciała w klasyfikacji generalnej! Na dodatek Iza wykręciła 25 wynik OPEN na całym dystansie!
Bardzo gorąco gratulujemy naszym dwóm wspaniałym zawodnikom kolejnego genialnego występu! Serdecznie dziękujemy za tak kapitalne reprezentowanie Klubu na ziemiach kłodzkich oraz życzymy, aby każde kolejne zawody były równie udane jak te w Zieleńcu!
Komentarze
Brawo i gratulacje :)
Wielkie gratulacje. Otfin, trochę spokojniejszych z nami treningów i będziesz widział wszystkie strzałki na wyścigu, wyostrzy Ci się wzrok. Iza Wielka.
Gratulacje Iza!!!Świetna jazda. Grzegorz czekam na sprawozdanie pisemne:). W takim gronie i z takim wynikiem to ścisła czołówka, do której się dobijasz, co będzie dalej? Wielkie brawa harpaganie.
Super wyniki! Gratuluję.
Gratulacje 👍🏆
Otfin jak chcesz to potrafisz diable.Brawa dla was .Dziękujemy
Dłuższych tekstów na tym sprzęcie nie idzie puścić , dlatego tak szatkuję . Pełny raport z KK z dedykacją dla Andrzeja , żeby ogień rywalizacji kolarskiej nie wygasł i powróciły piękne i radosne chwile w tak bardzo ulubionych przez Ciebie maratonach ! Jedziemy ._._. ._Piątek rano, rzut oka na listę startową i zacieram łapy z radości . W mojej grupie czwartej jest pierwsza trójka z generalki w Radkowie , w tym lider całego cyklu H. Bentlewski . Remik Ornowski , który dołożył mi w Radkowie ponad 25 min , pojedzie pewnie sam we własnym wyścigu . Później okazało się , że w pierwszej 6 open , czterech było z mojej grupy . Spakowanie szmat , pogłaskanie czarnuli i z moim serdecznym druchem Kazikiem jedziemy po przygodę ! Jechaliśmy przez Czechy wjeżdżając do Polski w Baboszowie . Kilkanaście lat mnie tam nie było i chciałem przy okazji sprawdzić część trasy zawodów ze sławnymi dziurami w okolicach Różanki również . Z relacji z poprzedniej edycji KK , to dziur zdecydowanie ubyło . Pętla Niemojów , Różanka , Gniewoszów ma niecałe 30 km. Asfalt nówka do krzyżówki chyba na Leśną w prawo za Niemojowem . Dopiero " fałszywy "podjazd pod Różankę pełen dziur ok . 2 km . Zjazd do wioski to powrót koszmaru z Radkowa . Tragedia o dług. ok. 3 km . Najdłuższy podjazd ok 4 km jest kapitalny , z małym odcinkiem 100 metr. na ok. 500 metrów przed bufetem . Na zjeździe do Niemojowa przed skrzyż . na Porębę odcinek ok. 200 dziurawy . W porównaniu z Radkowem nie ma porównania , tam jest horror i terror na 20 km. jednej pętli .
Dalej jedziemy do Zieleńca po odbiór pakietu i z górki na pazurki na kwaterę do rodzinnej Ścinawki Dolnej ok.28 km od Zieleńca . Sobota rano, 7.10 wyjazd 8.06 startuje moja grupa. Trochę późno a tu po 2 km , przed Suszyną droga zablokowana przez straż usuwającą zwalone drzewo po nocnej burzy . To były nerwowe chwile !Inną drogą nie zdążymy , musimy czekać . Strażacy mówią 15 minut i będzie przejazd . Po drodze na start wbijam się w strój i na miejscu jesteśmy 8.03 akurat startuje Iza . Za dwie minuty moja grupa . Ledwo zdążyłem . Po Tatrze gdzie też na styk był dojazd na start , żadnych wniosków nie wyciągnąłem . Element zdecydowanie do poprawy , jeszcze Otfin nie wystartuje a pampers już jest pełen ze strachu . Start ! Pierwsze 2 km ostro w dół a później do Mostowic do granicy 8 km po płaskim i delikatnie w dół , dlatego rozgrzewka nie jest taka ważna . Pogoda wilgotna i zagęszczona mgłą to poniżej Zieleńca a na górze grzeje słonko i jest rześko . Tak również ruszyliśmy na pierwszy podjazd pod Orlickie Zahory . Długi ok 6 km , o nachyleniu śr.ok 6-7% . Remik zaczął swój taniec i powoli odczepiał wagoniki . W połowie podjazdu ząbek wyżej i odczepiony zostałem i ja . Za długi dystans , żeby wszystko co najlepsze wyłożyć na starcie ! Jeszcze z 1 km jechał za Remikiem lider i został też odczepiony klnąc pod nosem , że jest za stary , za ciężki i za mało jodu w górach ( Heniek jest z nad morza ) a tamten to talent jakich mało .
Remika dopiero zobaczyłem na mecie uśmiechniętego i przebranego gdzie ja wjechałem ugotowany na twardo . Kto najdłużej się za nim utrzyma ma pewne 2 miejsce . Zostało nas trzech : lider , ja i kol .Michalski z kat. 3 , którą zresztą wygrał . Chłopak jest z Poznania , jeździ głównie mtb i cały czas powtarzał ; że po górach nie jeździ i tak mu odjedziemy . Zmiany faktycznie dawał najsłabsze ale starał się . Ktoś się podłączył , ktoś odpadał ale trzon pościgowy stanowiła nasza trójka . Zjazd do Destiny , który za 30 min pokonywaliśmy podjeżdżając go , wiedzie przez las po niezbyt najlepszej nawierzchni . 6 km , ok 8 % . Oleśnica ,Sedlonow , niezła sztajfa tam jest , pierwszy bufet i do góry na Orlickie Zahory tam gdzie niedawno zjeżdżaliśmy . Pierwszy odpadł Heniek ; mówi , że jest za gruby i aklimatyzacja mu nie wyszła. Przed szczytem ok 1 km dogoniłem z drugiej grupy startowej bardzo " lubianego " kol. Kubika z kat 2 . Mijając go dałem ząbek niżej żeby nie dać mu złudzeń , przy okazji zostawiając kol . Michalskiego . Tam już targałem ile było pod nogą . Na szczycie 300 przed sobą zobaczyłem grupkę kol . Paterka , która wystartowała 4 min wcześniej . Zjazd szeroki , z dług . prostymi , szerokimi zakrętami i dobrą nawierzchnią pozwalał momentami targać 80 dych . Na granicy czekał Kazik z pierwszym bidonem. I tam popełniłniłem koszmarny błąd !
Zamiast po skręcie w prawo jechać prosto na Niemojów , skręciłem w lewo do góry na Międzylesie . Oznakowania na trasie bardzo wyraźne , drogę znałem a i tak pojechałem źle . Po prostu , zapatrzyłem się na grupkę 3 osobową , która była 100m z przodu i znikała na pierwszej serpentynie . Jakieś krzyki słyszałem za sobą ale nikt mnie nie zatrzyma , jestem harpagan w gazie i zaraz ich dopadnę ! I nagle coś mnie olśniło ; Dlaczego ja jadę pod 6% górę jak powinno być po płaskim ? Oglądam się za siebie , nikogo nie widać i głupią musiałem mieć wtedy minę ! Całą przewagę mozolnie wypracowaną zaprzepaściłem , ciekawe co sobie pomyślał kol . Paterek i spółka , którzy stracili 2 h błądząc . Z licznika na mecie odczyt 800 m za dużo . 400 do góry i z powrotem . Nie wiem ile straciłem czasowo ale wiem ile straciłem sił żeby dopaść grupkę lidera PP . 20 km gonitwy i na podjeździe pod Gniewoszów byłem tam gdzie byłem przed akcją pod Orlickie Zahory. Po drodze mijałem ludzi , których prześcignąłem wcześniej , miny mieli bezcenne ; dubla nam robi czy cuś ? A kol. Kubik wypalił ; on musi być z mega skoro tak ciśnie . Trochę dychnąłem i dalej w trójeczkę kręcimy . Na bufetach Kaziu robił swoje , koledzy z ucieczki stawali za każdym razem a ja grzecznie na nich czekałem . Żar lał się z nieba , grubo ponad 30 stopni , to są moje ulubione warunki . Dużo trasy przebiegało w cieniu , teren słabo zaludniony a atmosfera i widoki pierwsza klasa . Na podjazdach tempo nadawałem tylko ja a zjazd i płaskie po równo z Heńkiem . Na ostatniej rundzie przed Niemojowem lider przyśpiesza i mówi żeby go nie gonić , chyba chce za jedynką . A on z krzaków wyciąga dwie butle litrowe o podejrzanym kolorze , do kieszeni i hyc za nami i nas częstuje mówiąc że smak niezaciekawy . Nie ważne , grunt że zimne , pociągnąłem solidnego gula i ._.._.
I powoli siły mnie opuszczają . 140 km ostatni podjazd pod Gniewoszów na 1 km strzeliłem . Heniek ździwiony daje zmianę chyba pierwszą tego dnia pod górę i dla mnie ostatnią. Krzyczy żebym się nie poddawał , że na bufecie poczeka . Mówię ; to jest wyścig i niech walczy o swoje ! Na szczycie miał 1.50 sek. przewagi . Na ostatnich 20 km pod wiatr dołożył mi kolejne 5 . Dla mnie to jest gigant i jeżeli w górach nie zrobisz odpowiedniej przewagi to na wypłaszczeniach połknie każdego . Nieprzypadkowo jest liderem w supermaratonach , moc jest z nim i niech będzie jak najdłużej . Wielki szacunek za postawę i jazda z Heńkiem to prawdziwa przyjemność . Nie miałem bomby , żadnego kryzysu , po prostu powoli ale szybciej niż liderowi ubywało sił. Tempo w pojedynkę do Zieleńca miałem konkret , jechałem na maxa a strata i tak rosła . Na metę ostatnie 2 km z małym przerywnikiem 8 % , wpadłem ostatkiem sił . Meta na parkingu wysypanym dość grubym żwirem , gdyby nie pan od medali ległbym z czarnulą na kamieniach . Trzymając mnie zadawał mnóstwo pytań ; A czy jedzie Paweł , czy jedzie Angela , gdzie jest Andrzej ? Tyle pytań na raz a ja tylko kiwałem głową , nie byłem w stanie nawet mówić , cały się trząsłem . Gdy doszedłem do siebie pogratulowałem liderowi , krótki rozjazd i spotkałem Szymona K . który jest wiceliderem całego cyklu i zaprosił na piwo . W sumie prawdziwy amator od pepe zaczyna regenerację a nie od rozjazdu . Dużo nauki jeszcze przedemną ! Na metę wpadła Iza i kolejne graty . Coś tam wciągnąłem na ruszta i do mamusi na prawdziwy obiad . Wieczorem powrót do Zieleńca na dekorację i pamiątkowe zdjęcia
Piękna relacja. Widzę, że poczułeś atmosferę supermaratonów, tą o której nieraz mówiłem, a której ciężko szukać w innych wyścigach. Zawsze zachęcałem niektóre osoby do startów w tym cyklu, jest dla wszystkich i tych z harpaganów i tych z pięknych przeżyć. A od kiedy Paweł i później Iza do nas dołączyli, to tworzymy na tych maratonach niezłą drużynę. Jeszcze raz wielkie brawa i gratulacje.
Po raz pierwszy startowałem w supermaratonach w stroju klubowym , przekonałem się zaraz ile nasz team znaczy w peletonie . Osoby których nie znałem gratulowali , pytali zwłaszcza o Pawła i Andrzeja , którzy odcisneli swój wkład w supermaratonach . Dwa największe harpagany tych zawodów czyli Remig i Heniek prosili abym na łamach pozdrowił Pawła , co też czynię . Bracie twa legenda jest wręcz pomnikowa . Szacun ! Na podium pan prowadzący pytał się czy ktoś w końcu zagrozi Remigowi , wyskoczyłem że za rok ja spróbuję , więc w następnej edycji nie mam wyjścia ! Pogadałem sobie z wieloma asami polskich super i ultra maratonów . Poznałem legendę kol . Kalinowskiego ! Mam słuszne lata ale czułem się jak uczeń gimnazjalny pośród profesóry uniwersyteckiej . Podsumowując . Siostry i bracia to był 7 start w tym sezonie i zdecydowanie najlepszy . Nie o wynik tu biega ale o to że po raz pierwszy umiałem się wyjechać do cna ! Żadnych kurczów , piekących stóp czy innych przypadłości . Pojechałem najlepiej jak umiałem, po za nieszczęsnym zmyleniem trasy wszystko zagrało ! Te wyścigi gdzie startuje się grupami tym się różnią od startu wspólnego, że nie wiesz na którym miejscu jesteś . Tam mniej więcej wiesz ilu odjechało, który jesteś i o co walczysz , idzie pokalkulować . W startach grupkami do końca nic niewiadomo , dlatego ciśniesz cały dystans . Gdy Heniek odjechał , jadąc na metę sam liczyłem na 3 open a okazało się że kol . z drugiej grupy był jeszcze lepszy . Czarnula po Wojtkowym liftingu jedzie jak marzenie , dopieścił ją pod każdym względem ( kurna ja jeszcze piszę o rowerze ) . Wielkie dzięki bracie za ukryte śmigło i liczę że na Czarnuli pojadę nie raz , nie dwa po jeszcze piękniejsze przygody !!! Dziękuję !
Jak zawsze takie relacje czyta się z przyjemnością, wiemy że nie każdy ma czas na pisanie relacji i komentowanie tych sprawozdań. Pomylenie trasy zdarza się nawet najlepszym, ale to chyba najwięcej boli i tak jak w Twoim przypadku szaleńczy pościg kosztuje wiele energii. Brawo jeszcze raz. Dziękuję za miłe słowa pod moim adresem, tak jak mówiłem na zawodach musisz skupić się w 100% na taktyce, trasie itd. a nie na sprzęcie. Wiadomo, niektórych defektów nie da się przewidzieć i różnie to bywa. Mam czas, warunki i chęci aby Twoje rowery dopieszczać :), zresztą ktokolwiek by się do mnie o serwis nie zwrócił, zawsze pomogę i robię to tak, jak bym robił to dla siebie.
Gratulacje,Brawo Iza, Otfin super relacja. Wiem jak łatwo pobłądzić na maratonie bo sporadycznie mi się to zdarza. :-) Dobrze że się zorientowałeś w porę bo czytałem relację Artura Paterka, który pojechał zwiedzać okolicę. Zmęczenie robi swoje. Bardzo dziękuję za pozdrowienia, tej atmosfery brakuje mi trochę bo jest świetna i nie ma takiej na żadnym innym cyklu, mam nadzieję że w przyszłym roku to się połączy i będzie tak jak było do tej pory. Z Heniem walczyłem 2 lata temu w bardzo przyjaznej atmosferze, Heniu zawsze chowa zapasowe bidony w krzakach hahaha nic się nie zmienił :-)
Gratulacje dla Was,mega relacja, aż miło się czyta. Wielkie brawa dla Was.