Trener - Darrel Royal
Choć ten ultramaraton nosi nazwę 1008 km, jednak do pokonania było blisko 1050 km. Na starcie w Świnoujściu stawiło się 362 śmiałków, których celem było dotarcie do Ustrzyk Górnych. Do mety w Bieszczadach dojechało 296. Punkty kontrolne znajdywały się kolejno w Płotach (78 km), Łobezie (113 km), Drawsku Pomorskim (130 km), Mirosławcu (175 km), Pile (230 km), Nakle (290 km), Solcu Kujawskim (340 km), Wagancie 9400 km), Gąbinie (483 km), Łowiczu (525 km), Nowym Mieście (610 km), Starachowicach (700 km), Opatowie (755 km), Majdanie Królewskim (814 km), Sędziszowie (860 km),Brzozowie (907 km) i Ustrzykach Dolnych (955 km). Suma przewyższeń na tej piekielnej trasie wyniosła ponad 6 kilometrów!
Warunki na trasie nie należały do najprzyjemniejszych. Choć cały sierpień mogliśmy cieszyć się słońcem i wysokimi temperaturami, jednak pogoda w miniony weekend postanowiła rywalizować razem z ultramaratończykami i skutecznie utrudniała im jazdę deszczem i niskimi temperaturami, przez co kosmicznie trudne zawody stały się jeszcze cięższe.
O tym jak bardzo deszcz może utrudnić jazdę przekonał się nasz naczelny ultramaratończyk Paweł Sojecki. Zalało mu telefon, zalało mu nawigację oraz nadajnik GPS, przez który nie można go było śledzić na serwisie i generalnie cały Paweł był cały czas mokry. Żeby było mało, swoją cegiełkę dołożył również pech. Praktycznie całą trasę jechał rewelacyjnie i mógł pobić jego osobisty rekord BBT (każdy wie, że to nie jego pierwsza edycja tej imprezy), ale w Sanoku złamał hak przerzutki... Jak jednak doskonale wiemy Paweł to prawdziwy gladiator ultramaratonów, więc zakasał rękawy do roboty, skuł łańcuch na krótko i ostatnie 90 km (a warto podkreślić, że te ostatnie kilometry były obfite w podjazdy, w końcu Sanok to Brama Bieszczad) przejechał na jednym przełożeniu. W ten sposób stracił wiele czasu, jak sam szacuje, gdyby nie to, na mecie byłby minimum 2 godziny wcześniej. Mimo wszelkich okoliczności, których Paweł doświadczył na trasie Bałtyk-Bieszczady Tour, jego ostateczny kapitalny czas 39 godzin i 44 minut zapewnił mu 9 miejsce w kategorii SOLO oraz 17 wśród wszystkich zawodników! BBT był ostatnim z cyklu Puchar Polski w Ultramaratonach i przed startem nasz zawodnik zajmował 3 miejsce w generalce. Natomiast po wykręceniu rewelacyjnego rezultatu na 1008 Paweł Sojecki wywalczył 2 miejsce w całym cyklu!
Każdy pewnie słyszał „słabsza płeć”, jako określenie kobiet. Jedno wiemy na pewno – w przypadku naszej niesamowitej Izy Włosek określenie to nie ma kompletnie żadnego zastosowania! Choć Izie przyszło jechać w ciut lepszych warunkach niż Pawłowi, to jednak jej również nie ominęło fatum w postaci awarii sprzętu… Na około 300 km przed metą strzeliła jej szprycha w tylnym kole, w efekcie czego miała również zaciśnięty hamulec. Nasza Iza ma jednak taką moc w nogach, że nie zauważyła defektu i jechała dalej, cięższą jazdę tłumacząc sobie… zmęczeniem! Dopiero na punkcie kontrolnym w Majdanie Królewskim zauważyła defekt. Na szczęście jeden z mechaników wyścigu pożyczył naszej Jas-Kółce swoje prywatne koło i Iza mogła dalej kontynuować jazdę. Na metę przyjechała po 49 godzinach i 29 minutach, będąc 31 ultramaratończykiem w kategorii SOLO i 73 wśród wszystkich kolarzy! Jednocześnie była 3 wśród pań! Iza celowała w 46 godzin i zapewne by to osiągnęła, gdyby nie ten nieszczęsny defekt.
Zanim pogratulujemy tego niesamowitego wyczynu tej dwójce herosów, pierwsze musimy zebrać szczęki z podłogi, bo nawet dla kolarzy taka ilość kilometrów na raz wprawia w osłupienie! Bardzo, bardzo serdecznie gratulujemy ukończenia tego arcytrudnego ultramaratonu. Aby móc przejechać tyle kilometrów w niecałe dwie doby potrzeba wiele miesięcy treningów, wyrzeczeń, samowoli, walki, tysięcy litrów wylanego potu i pewnie wielu innych rzeczy, o których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Paweł i Iza swoją postawą pokazali nam, że są prawdziwymi wojownikami i nigdy się nie poddają, pomimo wszelkich przeciwności losu. Biorą sprawy w swoje ręce i za każdym razem udowadniają nam, że niemożliwe dla nich nie istnieje! Z tego miejsca chcemy także podziękować Panu mechanikowi, który użyczył koło naszej zawodniczce, by mogła ukończyć maraton. Cieszymy się, że w środowisku kolarskim można liczyć na pomoc innych. Dziękujemy naszej dwójce za genialne reprezentowanie klubu w calutkiej Polsce – od Pomorza aż po Bieszczady! Lepszych reprezentantów nie mogliśmy sobie nawet wymarzyć! To zaszczyt dla nas mieć w swoich szeregach takich zawodników! A na przyszły sezon ultramaratonów życzymy oczywiście dalszych spektakularnych sukcesów, ale przede wszystkim BRAK PECHA, który w tym sezonie towarzyszy praktycznie wszędzie!
Komentarze
Pięknie dziękuję za wsparcie i kibicowanie. Jadąc taki dystans, naprawdę czuje się oparcie w tak wspaniałej drużynie. To zaszczyt reprezentować Jas-kółka. Dodajcie mi mocy w nogach i wytrzymałości psychicznej. Dziękuję.
Ja Wam wszystkim także bardzo dziękuję i gratuluję. Obserwowaliśmy Was przez cały wyścig, jedynie Paweł był tak szybki, że tylko na mecie można Go było zobaczyć, przez pkt przeleciał niezauważalny. Iza ja wiem, że powinnaś być pierwsza wśród kobiet, na pewno na to zasłużyłaś, wielkie, wielkie brawa.
Gratulacje dla Was, piękny dystans, i jeszcze piękniejsze wyniki. Taki ultramaratony to niesamowita determinacja i walka z samym sobą. Jesteście prawdziwymi twardzielami , pogoda dołożyła swoją cegiełkę do trudności przejechania tego ultramaratonu. Iza i Paweł chylę czoło i szczerze podziwiam. Brawo !!!!
Pani redaktor naczelna uprzedziła wszystkich,i w pięknych słowach pogratulowała, aż brakuje mi teraz słów. Można tylko podpisać się pod tym tekstem :). Z roku na rok jesteście coraz mocniejsi i mimo niepowodzeń ze sprzętem, wyniki rewelacyjne!!! GRATULACJE!!!
No faktycznie , nasza red-nacz Ola jak nasi bohaterzy również weszła na szczyt artyzmu redakcyjnego i nie ma się co powielać ! Izę mieliśmy " na oku " w walce o podium w klasyfikacji kobiet a Paweł się zapodział . W " wycofanych " nie było czyli jedzie ! Przygoda ekstremalna , połączona z przeciwnościami losu ! Kurna , duma mnie rozpiera , że jeździmy w jednych barwach i na każdej niwie kolarskiej takie sukcesy ! Już się cieszę na piękną relację od Was z tych zawodów ! Biję niskie pokłony dla naszego Ultraduetu i znów muszę pomyśleć ; Jak to jest możliwe , żeby było możliwe !
No cóż, gratulacje dla Izy i Pawła to za mało, chylę czoła i szczerze PODZIWIAM !!! BRAWA dla WAS !!!
Dzięki za ciepłe słowa. To był bardzo trudny maraton, świadomość że na mecie czeka na mnie Rodzinka była chyba moją siłą napędową. To załamanie pogody mocno dało mi się we znaki, sprzęt zawiódł ale są inne metody nawigacji i dawałem sobie świetnie radę. Mam trochę żalu do organizatora że nie wymienili mi nadajnika na którymś z punktów ani nie powiadomili mnie o tym że nie mam nadawania, w efekcie na mecie Rodzinka czekała na mnie 5 godzin :-( To smutne bo BBT poszedł w dużą ilość uczestników a załoga jest w stanie zapanować góra nad 200 zawodnikami. Do 100 km jechałem zachowawczo i ostrożnie więc faworyci mnie wyprzedzili. Pod nieobecność Karola Wróblewskiego o puchar walczyłem bezpośrednio z Adamem Kałużnym. Po 100 km rozpocząłem mój rytm włączyłem tempomat i szybko go doszedłem i zostawiłem w tyle, przewaga z punktu na punkt rosła ok 2,5 godziny wystarczyło by mi do zwycięstwa. Hak defekt i Adam dojechał mnie w Ustrzykach Dolnych 50 km do mety. Gdyby nie defekt to kto wie, nie analizowałem jeszcze tego w punktacji i czasach na punktach bo jakoś nie mam na to ochoty. Adam mówił że starał się mnie nie puścić na więcej niż 2 godziny i przyznał że nie było to łatwe. Kiedyś w 2016 roku w rywalizacji o Puchar w Supermaratonach urwany hak przerzutki ułatwił mi jego zdobycie teraz urwany hak mnie go pozbawił. No cóż taka przewrotność losu i doświadczenie które utwierdza mnie w przekonaniu że nie ma tu przypadku w tym. Bardzo uszkodziłem mięśnie tą zabójczą kadencją po 900 km nie jestem jeszcze w stanie wsiąść na rower. Mimo tego wszystkiego mogę się pochwalić że 1/8 cyklu przejechałem bez przerzutek 400 km na pierścieniu i 110 na BBT z tego oczywiście na pierścieniu miałem chociaż przednie przełożenie a tutaj zupełny ich brak.
Gratuluję!!! Tyle km na jeden raz to ja bym na pewno nie przejechała... Nawet Gdybym jakimś cudem umiała jakos jechać to i tak umarła bym z głodu znając mój żołądek :) podziwiam WAS ! Iza i Paweł - jesteście nie do zdarcia ! Brawa !