Start honorowy tegorocznego Pucharu Równicy z cyklu Road Maraton odbył się na rynku, skąd zawodnicy dojechali do pętli o długości 9,2 km, którą należało pokonać 5 razy, by następnie wdrapać się na szczyt Równicy, gdzie znajdowała się meta zawodów. Łącznie do pokonania było 55 km, a suma przewyższeń robi wrażenie, bo wyniosła ponad 1300 m!
Najszybciej z Jas-Kółek na mecie pojawił się Dariusz Grelowski, który wykręcił naprawdę fantastyczny czas 01:58:52 i uplasował się na rewelacyjnym 26 miejscu open oraz 11 w najliczniejszej kategorii wiekowej C. Darek przez większość trasy jechał sam i dopiero pod koniec wyścigu udało mu się doścignąć grupkę zawodników. Ukłony należą się za średnią prędkość, jaką uzyskał, bo sięgnęła 30 km/h, co na trasie o takim profilu jest naprawdę niezłym wyczynem! Do zwycięzcy Dariusz stracił tylko 8 minut.
Cztery minuty później, jako 46 open, na metę wpadł Piotr Kukla, który również z trasą poradził sobie pierwszorzędnie. Jego chip odnotował czas 02:02:48, dzięki czemu ulokował się na bardzo wysokim 7 miejscu w kategorii A, która jest jedną z najsilniejszych.
Jako trzecia z Jas-Kółek oraz 2 wśród kategorii K2 uplasowała się Angelika Grabiec, która zdążyła nas przyzwyczaić do swojej fantastycznej jazdy i wyników. Jej świetny czas 02:08:54 dał jej 2 miejsce open kobiet oraz tylko 2,5 minuty straty do zwyciężczyni!
Drugie podium dla Jas-Kółek przyniosła nam Agnieszka Rygała, która razem z Adamem Grzybkiem osiągnęła dobry czas 03:05:39 i stanęła na najniższym stopniu podium w kategorii K3. Adam zajął 59 miejsce w kategorii C.
Wysokie miejsce wśród rówieśników zajął także Marcin Hudoba, który z bardzo dobrym czasem 02:14:49 uplasował się na 5 lokacie wśród najmłodszych mężczyzn.
W pierwszej setce zawodników zmieścili się Zbigniew Bieryt i Marek Marszałek, którzy ze świetnymi czasami odpowiednio 02:10:24, 02:11:57 uplasowali się na 88 i 99 miejscu open oraz 25 w kategorii C i 12 w kategorii D.
Również w kategorii D rywalizował Eugeniusz Małyjurek, którego czas 02:14:05 pozwolił zająć bardzo dobre 14 miejsce wśród rówieśników.
Reszta naszych zawodników także dała z siebie wszystko i uzyskali następujące, bardzo dobre wyniki:
Jarosław Pokora –
czas 02:18:22 – najtrudniejsza kategoria B – miejsce 48
Dominik Rygała – czas 02:21:00 –
kategoria C – miejsce 41
Piotr Piwoński – czas 02:22:42 –
kategoria A – miejsce 23
Andrzej Jagiełło – czas 02:25:11 –
kategoria C – miejsce 44
Sebastian Matuszak – czas 02:29:36 –
kategoria C – miejsce 51
Dariusz Potoniec – czas 02:35:16 –
kategoria C – miejsce 53
W sumie wystartowało 222 zawodników, z czego 15 nie ukończyło wyścigu. Na szczęście wszystkie Jas-Kółki dojechały do mety, a niektórzy wręcz dolecieli ;-).
Całej piętnastce naszych zawodników bardzo serdecznie gratulujemy pokonanych kilometrów, rywali i własnych słabości. Bardzo dziękujemy za kolejne sukcesy, które zapiszą się w karcie naszych osiągnięć i dziękujemy za tak rewelacyjne reprezentowanie klubu w Beskidzie Śląskim. Po raz kolejny Jas-Kółki pokazały moc! Życzymy kolejnych tak świetnych wyników w nadchodzących zawodach i jeszcze raz gratulujemy!
Komentarze
Brago Dziewczyny. Gratulacje dla Chłopaków
Brawo oczywiście:)
Świetny występ Darka, Piotrka i Angeliki. Brawa! Przy tej konfiguracji trasy trzeba mieć odrobinę szczęścia, którego brakło Darkowi i było by chyba lepiej, ale jest moc i na pewno będzie to wykorzystane na kolejnych wyścigach. Na razie jest dobrze, jeszcze Leśnicę trzeba przemęczyć, później wyścigi już będą dla nas korzystniejsze, co na pewno będziemy starać się wykorzystać. Dziękuję wszystkim za wyniki i postawę, dla wszystkich gratulacje.
Gratulacje dla Angeli ,Darka i Piotrka za wyniki. Brawa dla Wszystkich za ukończenie tego wyścigu.Był bardzo ciężki. Dodatkowo temperatura ( wg licznika 33 stopnie) zrobiła swoje. Dwa pierwsze okrążenia jechałem jeszcze w miarę, ale potem to już sama walka z sobą. Wjazd pod Równicę już na wykończeniu, co chwila łapał mnie kurcz dwugłowy uda. Waliłem po nim i jechałem dalej - dawno tak nie cierpiałem. Podobała mi się organizacja wyścigu, super pomysł z bidonami.
Dziękuję za wczorajszy Puchar Równicy. Dziękuję wszystkim za walkę z trasą, rywalami i własnymi słabościami. Szczególne gratulacje należą się Angelice, Agnieszce, Marcinowi a także Darkowi Grelowskiemu za dobre wyniki. Dziękuję Adamowi oraz Zbyszkowi za pomoc w wywalczeniu dwóch miejsc na podium. Nie obyło się bez pecha przez co straciliśmy trochę punktów. Runda honorowa i miejsce startu ostrego to było jak dla mnie nieporozumienie, na wąskiej dróżce zrobił się zator i przez to Darek, Marcin, Adam i ja zostaliśmy z tyłu i musieliśmy gonić. Na trasie problemy sprzętowe dopadły Agnieszkę i Pietrka. Na szczęście wszyscy szczęśliwie przekroczyli linię mety. Poziom w tym roku jest wysoki, oprócz formy potrzeba też sporo szczęścia. W Leśnicy już powinno być lepiej, lepiej zaprojektowany odcinek startowy i start w dwóch grupach co zmniejszy tłok na starcie. Drużynowo trochę straciliśmy, ale to wszystko jest do nadrobienia.
Również wielkie dzięki za Równicę.Przede wszystkim dopisała pogoda,organizacja,za bidony wielki plus dla org. i zabezpieczenie rund OK,wyjazd pod równicę już w ruchu,samochody utrudniały wyjazd,ale z Agą daliśmy radę.W stronę Agnieszki wielki ukłon,pod równicę jak From,pewnie wieczorem stopy płonęły,ale się opłacało.Graty dla wszystkich i do zobaczyska w Leśnicy.Aga podlecz sprzęt i jedziemy Klasyk Annogórski.
Gratuluję wszystkim osiągniętych wyników oraz ukończenia wyścigu.
Grelu, kurna ale wynik wykręciłeś! Pewnie masz niedosyt po tych problemach na początku wyścigu. Szacun bracie! Angelika na pudle to standard, ale czas jaki wykręciła jest kosmiczny! Niesamowite! Tylu harpaganom klubowym dołożyć! Trzeci wynik wśród wszystkich Jas-Kółek! Chylę nisko czoło. Piotruś też piękny wynik uzyskałeś, choć pewnie mogło być lepiej! Graty dla wszystkich którzy umęczeni i sponiewierani cząstke swego życia oddali dla swojej pasji! Piotruś kapitan pięknie swoim szczegółowym wpisem oddaje to co się działo na trasie. Ja wiem, że nie każdy ma czas albo się nie ma ochoty na opis swoich wrażeń, szkoda. Pięknie się czyta takie wpisy z pola walki. Ja to uwielbiam! Dlatego Domina wpis jest najpiękniejszy, krótki ale jakże rzeczowy. Kilka zdań a oddaje skalę trudności tego wyścigu w 100%. Ta strona nie jest tylko od podziękowań i gratulacji! Podzielcie się swoimi wrażeniami! Dziękuję .
Otfin – specjalnie dla Ciebie, moja relacja z Równicy. Jak pisał Piotr, start to była masakra. Ale po kolei. Godzina 12.30 – pierwszy, drugi i trzeci rząd opanowuje prawie w 100% team Bike – Atelier. Między BA tylko paru zawodników, w tym ja. Z przodu przed Startem wybrańcy – czyli Ci co nie muszą stać w boksie o jadą od razu za samochodem pilota bez „walki na barierkach” – ot jeden z uroków cyklu RM. Pierwsze zamieszanie– to ruszenie zawodników w boksie bez sygnału do startu. Takie owczy pęd za samochodem technicznym. Więc jedni się wpinali, drudzy wypinali, zaczęło się odliczanie, potem start. Pierwsze skrzyżowanie i rondo obstawili, Ci, o których pisałem powyżej. Reszta musiała się rozpychać na starcie honorowym. I tu drugi urok RM – start niby honorowy, a tak naprawdę rozstrzygający zawsze o losach wyścigu. Pierwsza mocna grupa, jedzie swoje, do przodu pchają się Ci, co moim zdaniem raczej nie powinni, bo przeważnie kończą wyścig na pierwszym podjeździe, niestety blokując dobre tempo innym zawodnikom, którzy nie do końca czują się dobrze w tłumie. Ja osobiście należę do takich osób, gdzie walka w dużym peletonie nie leży mi psychicznie. Tak jak pisał Piotr, pierwsza ścianka (14%) i pierwsze zwężenie (góra cztery rowery w rzędzie), pierwsza grupa swoje, pierwsi „zwalniacze” swoje, czyli odpadanie, a tacy zawodnicy jak Ja czy Piotrek, przeciskanie się między zwalniaczami. Żeby było jasne, nie mam o to pretensji do nikogo – to też jest element walki w tym wyścigu, trzeba mieć umiejętność przepychania się na początku w dużym peletonie. To jest moja słaba strona – wciąż poprawiana, dlatego potem muszę gonić, szarpać itd. Niepisana zasada RM jest taka (z własnych wyników) jedziesz na czele po starcie honorowym, to jak nie „strzelisz na trasie” to jedziesz w czołówce do końca. I w ten oto sposób udało mi się na chwilę dojechać do pierwszej grupy, ale pierwszy zjazd pojechałem asekuracyjnie, dalej mam w głowie mój wypadek na RM sprzed dwóch lat, który zakończył się złamaną łopatką, dwoma dziurami w płucach oraz ponad roczną rehabilitacją. Także po pierwszym zjeździe, na którym miałem wrażenie, że mijały mnie wszystkie Jaskółki, postanowiłem jechać swoje. I tak przez ponad 90% wyścigu mijałem kolejne osoby i grupy, samotnie, nie podczepiałem się pod nikogo, jak i na nikogo się nie oglądałem. Po drodze minęła mi Angela, potem mijałem Zbyszka, Gienka, Agę, na trzeciej rundzie spotkałem się na sekundę z Piotrkiem. I tak po samotnej walce ze słóńcem i wiatrem na 1 km przed ostatecznym podjazdem dogoniłem II grupę – około 20 osobową. Zaraz po wjeździe na sekcję brukową nastąpił ostry atak – i tak zostało nas 5 osób, w tym mój przyjaciel z wyścigów Michał B (10 w kategorii C). I tak trzymaliśmy się do pierwszej serpentyny. Tam poszedł drugi atak, dla mnie za mocny, odezwało się zmęczenie związane z samotną jazdą, więc nasza grupka rozpadł się na tyle, że każdy widział każdego, ale każdy już walczył w swoim temie ze sobą, własną głową, wiatrem, słońcem, grawitacją i zmęczeniem. Na ostatnich dwóch kilometrach minąłem jeszcze kilka osób, które odpadły z pierwszej grupy. Na ostatnim kilometrze, musiałem wycisnąć z siebie wszystkie siły, pokonać skurcze, przemóc kolarską „mini bombę”, ponieważ zaczęła się pogoń ludzi z tyłu. Także ostatnie 200 metrów musiałem jechać ponad 30 km/h – tutaj link do relacji https://www.youtube.com/watch?v=mEX9tkKIeLs. Za linią mety zrobiłem cztery kółka po placu, aby uspokoić serducho. Potem tradyzyjny banan i lampka ISO. Przy okazji kibicowałem Piotrkowi Kukli na mecie, później jechała jeszcze Angela, i Marek, Gienek, Marcin – tyle rozpoznałem. Z mety wracałem jak zawodowiec – samochodem. Tam czekali na mnie moi najwierniejsi kibice tzn. ukochana żona, oraz szwagierka i szwagier. W tym miejscu chcę podziękować mej żonie za cierpliwość i wyrozumiałość do moich treningów, przygotowań, wyjazdów itd. Bo nawet nasz wspólny urlop jest dostosowany do terminów wyścigów. Nagrodą pocieszenia były lody w Wiśle – pierwszy niezdrowy posiłek od ponad miesiąca. Również dziękuję wszystkim Jaskółkom za doping na trasie. Do zobaczenia w Leśnicy. Pozdrawiam Darek
Kopara i ręce z wrażenia mi opadły po takiej relacji.Nie było mnie tam,nic nie widziałem a mam wrażenie jakbym to przeżył.Komu mało na część 2 zapraszam na bloga Piotrusia K.Dzięki Grelu! Ps:Ja ze szczęścia podczas jazdy powrotnej zjadłem 2 paczki czipsów i wypiłem zgrzewkę pepe i też nie mam "moralniaka". Zdrów!
Gratulacje dla wszystkich, którzy ukończyli wyścig, łatwy nie był. Mi uratował skórę Marcin Wróbel także jeszcze raz dzięki za skuwacz, a zresztą wyglądało to tak... https://www.youtube.com/watch?v=Hm_DIh2UpY8
Edit: ps. postaram wrzucić relację video z Ustronia jak najszybciej ;)
== poprawiłem link wyżej . Bastek ==
Gratulacje dla Wszystkich trzymam kciuki za generalkę Jas-kółek